Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kpr. Artur Markowski z WOT w Toruniu wystąpił w programie "Ninja Warior" [zdjęcia]

Szymon Cieślak
Szymon Cieślak
Kpr. Artur Markowski w programie Ninja Warior.
Kpr. Artur Markowski w programie Ninja Warior. Nadesłane
Kpr. Artur Markowski wystartował w znanym programie telewizyjnym, w którym trzeba pokonać trudny tor przeszkód. Do udziału w "Ninja Warior" zainspirował go ośmioletni syn.

Rzeźby Czesława Podleśnego w Pałacu Lubostroń: Zobacz wideo:

Artur Markowski w Ninja Warrior

Kapral Markowski jest zawodowym żołnierzem służącym na co dzień w w 81 blp w Toruniu (pododdział 8 Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej). Od niedawna jest także dowódcą drużyny. Zanim założył żołnierski mundur był listonoszem. Przyznaje, że wiele w jego życiu zdziałał pozytywny przypadek. Jest fanem J. R. R. Tolkiena. Lubi "Władcę pierścieni" oraz "Hobbita".

Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy z Kpr. Arturem Makowskim, w której opowiada m.in. o udziale w programie.

Czy naprawdę przez przypadek trafiłeś do Ninja Warrior Polska?

Żeby się zaklasyfikować do programu trzeba było najpierw wysłać zgłoszenie, przez e-mail. Później otrzymać zaproszenie na casting. Przejść 6 etapowy tor przeszkód i rozmowę z producentem. Tak w sumie to, nie do nie do końca przypadek. Musiałem podjąć określone działanie. Na castingu oprócz mnie było jeszcze ponad 4700 takich samych zapaleńców, jak ja. Bardzo duża konkurencja. Do dalszego etapu dostało się zaledwie 192. Może miałem szczęście, że mnie wybrali? Nie wiem. Ale prawdą jest, że musiałem wyjść z inicjatywą, aby się zaklasyfikować.

A skąd w ogóle wziął się pomysł na udział w tej produkcji?

Mam 8 letniego syna Jakuba. W sumie to on mnie zainspirował. Obydwaj jesteśmy fanami „Ninja”. Oglądaliśmy razem wcześniejsze edycje. Mały kiedyś powiedział: „No wiesz tata, ty byś ich wszystkich na tych przeszkodach rozpykał” i mocno mi to po głowie chodziło. Myślę, że gdyby on mi wtedy tak nie powiedział, to pewnie bym nawet nie pomyślał, że mogę się zgłosić… Dodatkowo korzystając z okazji jaka się nadarzyła chciałem nagłośnić zbiórkę pieniędzy na leczenie dziewczynki, Matildy Salejko z Silna, która choruje na SMA. Jeżeli ktoś chce pomóc prosimy o wpłatę dowolnej kwoty na zbiórkę pod adresem https://www.siepomaga.pl/matilda-salejko

A jaka jest sportowa droga do tego, żeby być Ninją?

Nie uważam siebie za jakiegoś wielkiego wyczynowca. Mieszkam 20 kilometrów od batalionu. Także codziennie rano, albo przybiegam albo przyjeżdżam rowerem do pracy. Później trzeba jeszcze wrócić. Do tego codzienny rozruch, no i wieczorny trening, żeby wzmocnić ręce. W sumie to naprawdę nic wielkiego. Nie mam jakiś wielkich osiągnięć w bieganiu. Robię półmaratony, startuję w biegach na 10 km, ale nie po to, aby stawać na pudle. Robię to dla siebie. Wcześniej, jako dzieciak również uprawiałem dużo sportu. Jak nie bieganie to piłka. Mój nauczyciel wychowania fizycznego bardzo mi pomógł. Dzięki jego pomocy jestem tak sprawny.

Inspirował Cię?

Robił zdecydowanie więcej niż samo inspirowanie. Bo z samego mówienia, choć ono też jest ważne, nie osiąga się sukcesów. Pan Paweł, bo tak miał na imię, pomagał mi wprost. Za własne pieniądze, swoim samochodem zwoził mnie na treningi. Pochodzę z bardzo małej wsi. Gdy byłem dzieckiem to były inne czasy i znacznie mniejsza dostępność do infrastruktury sportowej. On pilnował, żebym rozwijał się we właściwym kierunku. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Powtarzał, że „nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba zawsze próbować”. I myślę, że miał rację. Trzeba zawsze próbować.

A co na te Twoje próby rodzina? Oprócz Jakuba, który pewnie jest bardzo dumny?

Tak, to prawda. Kuba jest bardzo dumny, że wziąłem udział w programie. I widzę, że to wpłynęło na niego bardzo pozytywnie. Prowadzi na podwórku swój, własny tor przeszkód. Szkoli innych chłopaków i wymyśla im ćwiczenia. Sam dużo ćwiczy i mówi, że w przyszłości chciałby poprowadzić taki Ninja dla dzieci. Kto wie, może mu się spełni.
A żona i córka? Hmm. One też były na nagraniu programu. Towarzyszyły mi. I widziałem później na zbliżeniach, że w trakcie moich zmagań, miały łzy w oczach. Myślę, że też były ze mnie dumne. To są ogromne emocje, jak się jest w takim centrum. Wszędzie kamery, zbliżenia, widownia. Dobrze jest mieć rodzinę obok.

Tor był bardzo wymagający, a pokonała Cię dopiero ostatnia przeszkoda?

Z perspektywy czasu, jak patrzyłem na nagrania, dzisiaj być może podszedł bym do tej ściany inaczej. Tutaj zaważył malutki błąd i dlatego nie poszło. Ta ściana ma 4.25 metra wysokości a ja nie należę do wysokich (mam 164 cm wzrostu). Z drugiej strony nie można się tłumaczyć wzrostem, bo nie radzili sobie ze ścianą również ci, którzy mieli i po 190 cm. Tutaj raczej chodzi o technikę. Myślę, że mam nad czym popracować na przyszłość.

A jaka będzie przyszłość?

Chciałbym móc jeszcze raz spróbować. Osiągnąłem bardzo dużo. Udało mi się, tak jak snajperowi skoncentrować na celu. Skupić na każdej przeszkodzie. Nie rozpraszać się tym wszystkim, co było wokół (światła, dźwięki etc.) i iść dalej. To był kawałek dobrej roboty. Ale może być jeszcze lepiej.

Ale po co?

Udział dał mi pozytywnego kopa. Zresztą nie tylko mi, całej mojej rodzinie, która jest dla mnie bardzo ważna. Dodatkowo było zaakcentowane, że jestem żołnierzem. To pokazuje społeczeństwu, że w służbie trzeba być sprawnym fizycznie i psychicznie. Bo to nie tylko mięśnie wygrywają, wygrywa przede wszystkim głowa. To są ważne sprawy. No i w sumie też po to, aby udowodnić sobie i światu, że nie ma rzeczy niemożliwych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto