Koronawirus w Toruniu i okolicach. Zabraknie miejsc w szpitalach? "Wzrost zakażeń będzie jeszcze większy"

Dramatyczny wzrost zachorowań na COVID-19 w Małopolsce wywołał kryzys w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie - największej i najnowocześniejszej placówce w kraju, która została przemianowana na szpital jednoimienny zakaźny. O tym, że lada dzień zacznie tutaj brakować łóżek, a pacjenci już muszą być selekcjonowani (przyjmowane są najcięższe przypadki) powiedział wprost na początku tygodnia Marcin Jędrychowski, dyrektor lecznicy. - Tak źle nigdy jeszcze nie było - alarmował.

Jak sytuacja wygląda w Kujawsko-Pomorskiem? Liczba zakażonych w Kujawsko-Pomorskiem przekroczyła 1000 osób, a w samym Toruniu i powiecie - 280. Widać wzrost zachorowań, choć według specjalistów - druga fala epidemii dopiero nasz region zaatakuje.

Wzrost będzie widoczny już we wrześniu i październiku, łączyć się będzie między innymi z infekcjami grypopochodnymi - spodziewa się prof. Marek Jackowski, naczelny lekarz Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu (Bielany).

Czy szpitale w regionie są przygotowane na drugą falę epidemii? Zacznijmy od Grudziądzu - to tutejszy szpital miejski im. dr W. Biegańskiego przemianowany został na jednoimienny zakaźny. Tutaj od początku pandemii trafiają najcięższe przypadki zakażonych.

Grudziądz: "są trudności kadrowe"

W grudziądzkim szpitalu jednoimiennym przygotowanych jest 110 łóżek dla pacjentów chorych na COVID-19, w tym 18 z respiratorem. Dla osób zakażonych wydzielono odrębny kompleks, który oddzielono od szpitala. Kompleks ten ma np. odrębną izbę przyjęć czy blok operacyjny.

W części zakaźnej hospitalizowanych jest aktualnie 27 pacjentów, 2 pacjentów na respiratorach. W izolatorium znajduje się 50 osób z 70 miejsc. Na razie jest zatem rezerwa łóżek - mówi Beata Adwent, rzeczniczka Urzędu Miasta Grudziądza.

Dyrekcja lecznicy nie kryje, że ma trudności kadrowe, podobnie zresztą jak inne szpitale w kraju. - Na razie jednak placówka radzi sobie z leczeniem pacjentów, zarówno w części zakaźnej, jak i pacjentów niezarażonych koronawirusem SARS-CoV-2. Przy pojawieniu się większej liczby chorych na COVID-19 szpital będzie musiał szukać innych rozwiązań. Tak, aby zapewnić ciągłość świadczeń medycznych dla wszystkich pacjentów. Sytuacja rozwija się dynamicznie - nie kryje Beata Adwent.

Czy "szukanie innych rozwiązań" oznacza selekcję pacjentów i ograniczanie przyjęć tylko do najcięższych przypadków? Szpital i władze Grudziądza nie chcą dziś używać tych słów. Panuje atmosfera wyczekiwania: na rozwój sytuacji epidemicznej, ale i decyzje resortu zdrowia.

Toruń: tylko 5 zakaźników

W Toruniu przez pierwsze miesiące pandemii pacjentów zakażonych przyjmował i leczył szpital zakaźny przy ul. Krasińskiego, działający w strukturze Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. Tylko najcięższe przypadki stąd kierował do Grudziądza. Od maja jednak, decyzją Ministerstwa Zdrowia, obowiązek leczenia takich chorych z placówki zdjęto. Kierowani są od razu do szpitali grudziądzkiego i bydgoskiego.

Liczymy się jednak z tym, że wzrost zachorowań może skutkować przywróceniem nam wcześniej pełnionej roli - nie kryje profesor Marek Jackowski, naczelny lekarz szpitala. - Choć na uwadze mamy i słowa, które padły niedawno z ust wiceminister zdrowia. Chodzi o zapowiedź wyznaczania w całym kraju oddziałów zakaźnych w szpitalach powiatowych. W mojej ocenie to dobry pomysł na przyszłość.

Dodajmy, że w ramach rozbudowy wojewódzkiej placówki na Bielanach powstaje też nowa siedziba oddziału zakaźnego - jest już prawie gotowe. To zdecydowania inna jakość niż realia starego budynku na Bydgoskim Przedmieściu. Galerię zdjęć nowego budynku prezentujemy na stronie internetowej www.nowosci.com.pl.

Na razie do drugiej fali epidemii przygotowuje się szpital zakaźny przy ul. Krasińskiego. - Liczbę łóżek możemy tam rozszerzyć nawet do 100. Stanowisk z respiratorami jest 12. Lekarzy zakaźników - 5. To wykwalifikowani, doświadczeni specjaliści w swojej dziedzinie - podkreśla prof. Marek Jackowski.

Bydgoszcz: szpital doposażony

Nad Brdą kluczową rolę w leczeniu chorych na COVID-19 pełni Wojewódzki Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym w Bydgoszczy. Od dziś (20 sierpnia) działa tutaj pracownia tomografii komputerowej. Powstała dzięki marszałkowskiemu pakietowi antykryzysowemu, który ma przeciwdziałać rozwojowi epidemii i łagodzić jej skutki.

Ta nowoczesna maszyna diagnostyczna jest w tym miejscu obecnie naprawdę potrzebna. To ważne, że została zainstalowana i uzyskała gotowość do pracy w tak krótkim czasie – podkreśla marszałek Piotr Całbecki.

64-rzędowy aparat, z systemem archiwizacji i dystrybucji obrazów, jest komputerowym tomografem kontenerowym. Działa w zainstalowanym na stałe, specjalnie dla niego stworzonym przez producenta kontenerze medycznym. Takie rozwiązanie stosowane jest obecnie dość często, bo pozwala umieścić narzędzie do szybkiej diagnostyki poza budynkiem szpitalnym i praktycznie nie wymaga prac instalacyjnych. W przypadku bydgoskiej lecznicy kontener został wpisany w zbudowany wokół niego pawilon, z łącznikiem do budynku głównego. Wartość inwestycji to 3 mln 300 tysięcy złotych.

O ważnej roli diagnostyki tomograficznej nie trzeba nikogo przekonywać. Od marca br. badacze mają już dowody na to, że u osób z podejrzeniem COVID-19 tomografia pozwala potwierdzić chorobę znacznie wcześniej niż jest w stanie zrobić to test genetyczny RT-PCR.