Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kawałek Torunia w Berlinie, czyli historii doktora Kurta Schillera ciąg dalszy. Oto zdjęcia z albumu rodzinnego

Cyprian Zalewski
Kurt Schiller i państwo Zalewscy w berlińskim mieszkaniu doktora, a konkretnie w jego toruńskim kąciku
Kurt Schiller i państwo Zalewscy w berlińskim mieszkaniu doktora, a konkretnie w jego toruńskim kąciku Z archiwum rodzinnego Cypriana Zalewskiego
Zapraszamy do lektury drugiej części historii Kurta Schillera, syna jednego z braci Schillerów, malarzy których reklama zachowała się do dziś przy ul. Browarnej. Pierwsza część ukazała się tydzień temu. Przypomnijmy, że doktor Schiller był stomatologiem. Podczas okupacji miał gabinet przy ul. Szerokiej 21. Zatrudnił tam córkę swoich polskich sąsiadów Gertrudę Prylińską, oraz jej koleżankę Jankę, której ojciec był polskim lotnikiem i w tym samym czasie walczył w jednym z polskich dywizjonów w Wielkiej Brytanii. Doktor ochronił je przed szykanami, a skuteczności dowiódł m.in. wyciągając Gertrudę Prylińską z rąk Gestapo.

Wideo. Rodzinny kapitał opiekuńczy

od 16 lat

Postać doktora Schillera przypomina Toruniowi Cyprian Zalewski, wnuk pani Gertrudy. Gabinet dentystyczny z ul. Szerokiej 21 pojawia się jednak również we wspomnieniach alianckich jeńców z toruńskiego Stalagu. Doktor Schiller ich leczył, zaś jego pomocnice załatwiały sojusznikom zdjęcia do fałszywych dokumentów oraz przekazywały grypsy.
W relacji pana Cypriana pojawia się również Franz Schiller, czyli ojciec doktora, jeden mistrzów malarskich z Browarnej. W lutym 1939 roku zmarł pradziadek naszego narratora. Schiller starszy pospieszył sąsiadce z pomocą, za darmo wyremontował wdowie całe mieszkanie. Warto jeszcze dodać, że babcia pana Cypriana wspominała, iż podczas okupacji widziała z okna gabinetu przy szerokiej kolumny ludzi prowadzonych dokądś prawdopodobnie przez Gestapo. Doktor Schiller, który również się temu przyglądał powiedział, że pędzonymi ludźmi są homoseksualiści. Być może jakiemuś badaczowi czy badaczce się ta informacja przyda.

Tydzień temu dotarliśmy do momentu, w którym Kurt Schiller wydobył z rąk Gestapo dwie Polki zatrzymane podczas łapanki na ul. Żeglarskiej. Dziś sięgamy po dalszy ciąg opowieści.

******

Gdy w Warszawie wybuchło powstanie i z Wielkiej Brytanii latały transporty ze zrzutami, w nocy nad Toruniem było słychać potężny warkot silników bombowców lecących nad Warszawę, rano Schiller mówił radośnie zawsze do Janki: "Janka, słyszałaś, Twój ojciec leciał", chociaż oczywiście nawet nie było wiadomo, czy ze zrzutami latał.

Taka relacja pozostała między nimi zawsze. Babcia była dla Kurta Schillera "Trudką", ona mówiła zaś zawsze "Herr Doktor". Nawet po latach żona Kurta się z tego powodu dziwiła, on zaś odpowiadał "Przecież ja ją w wózku woziłem." Był od babci 16 lat starszy.

W obliczy nadciągającego frontu rodzina Schillerów ewakuowała się z Torunia. Kurt Schiller odjeżdżał z jednym z toruńskich lekarzy na ostatni moment przed wkroczeniem Rosjan. Rodzina mojej babci odprowadzała go na dworzec. Jeszcze na peronie namawiał moją prababcię, aby jechali z nim. Dla prababci, jako wielkiej patriotki było to nie do pomyślenia, twierdziła, że przecież tu będzie Polska. Schiller odpowiedział: "Pani Prylińska, tu będzie ruska Polska."

Dokąd pojechał Kurt Schiller w 1945 roku?

Kurt Schiller relacjonował po latach babci swoją drogę ucieczki. Uciekał przez Bydgoszcz. Początkowo udał się na powrót do Halle an der Saale, ale, jak znalazłem to ujęte w jednym z nekrologów umieszczonych w którejś z gazet po jego śmierci, z powodu niemożności dostosowania się do panujących tam warunków politycznych przeniósł się do Berlina Zachodniego. I tu niespodzianka. Po przybyciu do zrujnowanego jeszcze miasta alianckie władze okupacyjne załatwiły Schillera "na stojąco" twierdząc, że nie ma w mieście zapotrzebowania na dentystów i ma szukać pracy gdzie indziej. Napisał o tym w liście do Janki i jej ojca lotnika, którzy byli wówczas w Londynie (później przenieśli się do Kanady), ten użył swoich kontaktów i gdy Schiller zjawił się u władz po raz kolejny, kazali już mu usiąść i zaoferowali pracę i chyba jakieś tymczasowe lokum. Tym razem Polacy się odwdzięczyli.

Gdzie zamieszkali Schillerowie?

Początkowo Schiller pracował w Berlinie Zachodnim w czymś na wzór spółdzielni dentystycznej, gdzie poznał swoją późniejszą żonę Ernę (młodszą o chyba 18 lat, również stomatolog), która miała córkę Bärbel Guggolz (ur. 1943, ojciec Bärbel powrócił z frontu i zmarł). Nie wiem, kiedy się pobrali, ale chyba od lat sześćdziesiątych zamieszkiwali w Berlinie, Am Schlachtensee 26. Z czasem otworzyli własny gabinet, córka skończyła również stomatologię i praktykowali razem.

Od opuszczenia Torunia Kurt Schiller otrzymywał kontakt listowy z moją prababcią Klarą Prylińską, dopiero w latach sześćdziesiątych ciężar, czy może przyjemność korespondencji przejęła na siebie moja babcia. Lata korespondencji zaowocowały koło 1967 roku postanowieniem spotkania. Babcia już z dziadkiem i Kurt Schiller z żoną postanowili spotkać się w Berlinie Wschodnim. Jednym i drugim wolno było do Berlina Wschodniego wjechać, więc spotkali się na Alexanderplatz. Atmosfery można się tylko domyślać. Schillerowie postanowili następnie, że odwiedzą po raz pierwszy Toruń. Był to prawdopodobnie rok 1973 i pierwsza z serii wizyt, które Kurt Schiller realizował aż do końca lat siedemdziesiątych, dopóki zdrowie mu na to pozwalało.

Pierwszy pobyt w Toruniu był dla niego niezwykle emocjonujący! Toruń był jego wielką miłością. W swoim berlińskim mieszkaniu miał zresztą "kącik toruński".

Kurt Schiller w Toruniu

Uwielbiał siadać nad Wisłą, gdzie wspominał czasy swego członkostwa w "Ruderverein Thorn". Pamiętam jak przez mgłę, gdy odwiedzali mieszkanie babci, były wtedy uroczyste obiady, pamiętam szorstkość języka niemieckiego, którego nie rozumiałem. Miałem wtedy 4 lata. Kurt Schiller bardzo lubił dzieci. Sam ich nie miał. W swoim portfelu nosił zdjęcia moje i mojego kuzyna.

Na wieść o tym, że w Polsce jest wyłączony prąd, Schiller zaczął przysyłać paczki z mąką, świeczkami i oczywiście innymi, niemożliwymi do zdobycia w Polsce rzeczami. Przez cały okres znajomości Schillerowie przysyłali do moich dziadków kartki ze swych wojaży zagranicznych. Te się zachowały. Mam ich kilkadziesiąt z Tunezji, Szwajcarii, Austrii, Jugosławii, były u nas za szarej komunistycznej rzeczywistości namiastką egzotyki. Oczywiście SB nie omieszkała przesłuchać babci w budynku przy Bydgoskiej (!) na okoliczność spotkań z Schillerami. Babcia zrobiła im wtedy karczemną awanturę, że w tym budynku przesłuchiwało ją kiedyś Gestapo, a teraz, za rzekomo wolnej Polski jest znowu przesłuchiwana.

Rewizyta w Berlinie

Prawdziwej odrobiny luksusu dziadkowie mogli doświadczyć, gdy państwo Schillerowie zapraszali ich do siebie do Berlina do domu. Oni, tacy wybiedniali z Polski jechali trabantem na zachód. Schiller przyjmował ich jak gości najwyższej rangi. Gdy chcieli iść do ratusza po Begrüßungsgeld (50DM dla nowoprzybyłych do Berlina Zachodniego, co było dla nich sporą kwotą), Schiller powiedział, że jego goście nie będą się poniżali i chodzili do ratusza po pieniądze, on im je zapewni. Gdy poszli na zakupy do sklepu ALDI, powiedział, że jego goście nie będą chodzić do ALDI, bo to wstyd i zabierał ich na zakupy do ekskluzywnego KaDeWe.

Wiązanka z herbem Torunia

Kurt Schiller zmarł 29 listopada 1981 roku. Pamiętam, jak babcia odebrała telefon o jego śmierci. Była wtedy akurat jakaś uroczystość rodzinna. Wszyscy posmutnieli i zapłakali. Ja tego nie rozumiałem. O wyjeździe na pogrzeb nie mogło być mowy. Dopiero po czasie dziadkowie odwiedzili panią Schillerową. Na grobie na cmentarzu Nikolassee złożyli wiązankę z wpiętym herbem Torunia. Odwiedzali ją jeszcze parokrotnie w latach osiemdziesiątych. Po jednym z powrotów dostałem pierwszy kalkulator - był rok 1986.

Po latach znalazłem w sieci nekrolog z pogrzebu Kurta Schillera. Obok życiorysu napisano, że w ostatniej drodze towarzyszyło mu grono starych i nowych toruńskich przyjaciół.

Żona Erna Schiller zmarła w roku 2012, córka w sierpniu 2021.

Historię tę spisałem w Kościerzynie w styczniu 2022, aby osoba Kurta Schillera nigdy nie popadła w zapomnienie.

Cyprian Zalewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto