Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wyglądała zima stulecia 1978/1979 w Toruniu? Armagedon. Mroźny i śnieżny. Zobacz zdjęcia

Szymon Spandowski
Tadeusz Rokicki (z lewej) i Stanisław Szołyga z Dworca Głównego przez kilkadziesiąt godzin czyścili rozjazdy stacji towarowej
Tadeusz Rokicki (z lewej) i Stanisław Szołyga z Dworca Głównego przez kilkadziesiąt godzin czyścili rozjazdy stacji towarowej Andrzej Kamiński
Zima stulecia uderzyła na Toruń 30 grudnia 1978 roku. 2 stycznia wojsko z ciężkim sprzętem zaczęło odkopywać samochody zasypane na obecnej DK 91.

Czterdzieści lat temu cała Polska walczyła z zimą stulecia. Kolejka pociągów czekających na wjazd do Torunia od strony Chełmży sięgała Papowa.

„Nie potrzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery” - taka rymowanka krążyła po Polsce 40 lat temu. Zima stulecia uderzyła mrozem znacznie poważniejszym, jednak skutki tego uderzenia były obezwładniające.

„W sobotę temperatura spadła do minus 17 stopni C., zaczął wiać wiatr - pisały „Nowości” we wtorek, 2 stycznia 1979 roku. - Jego siła rosła z godziny na godzinę. W nocy chwycił jeszcze większy mróz. W niedzielę termometry na stacji meteo w Toruniu pokazywały już minus 20 stopni. Siła wiatru wzrosła średnio do 10 metrów na sekundę, a w porywach dochodziła do 16 m/s. Przy padającym ciągle śniegu oznaczało to zamieć bliską burzy śniegowej. Tak było dzień i noc”.

- Na początku zimy stulecia spędziłem w redakcji dwie doby - wspomina Zbigniew Juchniewicz. - Poszedłem na dworzec po dziewczynę, która miała przyjechać z Inowrocławia. Tam usłyszałem zapowiedź, że pociąg ze Szczecina przyjedzie z jakimś gigantycznym opóźnieniem, bodajże 800 minut. Zadzwoniłem do naczelnego mówiąc mu, że coś się dzieje, a on kazał mi sprawdzić, co i jak. U nas wtedy jeszcze w ogóle nie padało, ale po jakimś czasie na peron wtoczył się ten pociąg szczeciński, cały biały.

W Toruniu również zaczęło sypać i rozpoczął się armagedon. Do uwięzionych pociągów wojsko dowoziło paliwo, aby znajdujący się w wagonach ludzie nie pozamarzali. Reporter „Nowości” zbierał informacje w terenie, a następnie w redakcji dyktował tekst maszynistkom. Pierwszy raport z zamarzniętego i zasypanego śniegiem miasta przygotował razem z Henrykiem Rozwadowskim i Zefirynem Jędrzyńskim.

Wyprawa po paliwo

„W niedzielę rano rozmawiam w wojewódzkim sztabie z dyrektorem Wydziału Komunikacji UW E. Szarmowskim - czytamy. - Trzeba ruszyć za wszelką cenę transport. Do tego jednak trzeba oleju napędowego oznakowanego symbolem Z-35. Ten, który posiadają bazy transportowe, Z-20, przy tej temperaturze nie zdaje już egzaminu. Krzepnie przy minus 19 stopniach. Do oddalonej o kilkanaście kilometrów od Torunia bazy, w której znajdują się cysterny z owym olejem, rusza kolumna ciężkich pojazdów wojskowych. Jest szansa, że dotrą tam w ciągu półtorej do dwóch godzin. Ale oleju tego starczy tylko dla ruszenia najniezbędniejszych pojazdów”.

Pracownicy elektrociepłowni zamienili się w górników. Węgiel zamarzł i trzeba go było kruszyć. 40 osób odśnieżało bocznicę, aby zrobić miejsce dla pociągu z opałem. Skład ten, chociaż z każdą godziną nabierał coraz bardziej strategicznego znaczenia, utknął pod Inowrocławiem. Nie tylko on - w sobotę wieczorem na wjazd do Torunia czekało 12 pociągów. Od strony Chełmży niebawem zrobiła się tak długa kolejka, że sięgała do Papowa. W każdym z tych pociągów znajdowało się po kilkuset pasażerów.

- Momentalnie zawiewa śniegiem wszystkie rozjazdy i praca kilkuset czyścicieli natychmiast idzie na marne - mówił „Nowościom” Jan Hinz, który kierował akcją zimową na terenie Dyrekcji Regionalnej Kolei Państwowych.

Sytuacja na torach tramwajowych w mieście nie była lepsza. Jeszcze w sobotę wagony „trójki” przetaczały się z Chełmińskiego Przedmieścia na Bydgoskie i dalej przez most do Dworca Głównego. Wieczorem jednak zima unieruchomiła rozjazd na placu Rapackiego i ruch został wstrzymany. Autobusy także utknęły. Na dodatek, z powodu awarii energetycznej zajezdnia autobusowa MPK została pozbawiona prądu i łączności.

Sytuacja na drogach była jeszcze gorsza. Większość autobusów PKS utknęła, bądź nie wyjechała na trasę. Na dworcu grupa wściekłych pasażerów powybijała szyby.

„Wyjeżdżamy na najtrudniejszy odcinek międzynarodowej drogi E-16 - czytamy w „Nowościach” z 3 stycznia 1979 roku. - Jeszcze w pierwszym dniu nowego roku za Łysomicami powstał zator: liczne samochody na szosie, część na poboczu, część w rowie. Samochody osobowe przysypane po dach”.

Do akcji wkroczyły pługi wirnikowe i wojsko. Żołnierze ściągali na pobocze samochody stojące w poprzek drogi, spychacze w ciągu kilku godzin odkopały półtora kilometra drogi, uwalniając prawie 70 pojazdów. Na ratunek czekali kierowcy jeszcze około 200 zasypanych aut.

Zasypani i ugoszczeni

„Spotykam ludzi uwięzionych w zatorze - czytamy dalej. - Najczęściej są to właściciele prywatnych samochodów. W gospodarstwie Bolesława Lisa w Grzywnie nocowało przez trzy dni dwadzieścia osób.

- Nie można było odmówić im noclegu - mówi gospodarz. - Kto przyszedł, znalazł miejsce pod dachem, ciepłą stawę. Spali gdzie się dało, nawet na podłodze”.

Raporty z zamrożonego miasta i okolic przygotowywała już cała redakcja. Z mrozem i śniegiem mierzył się między innymi Andrzej Kamiński, dzięki któremu możemy jeszcze raz spojrzeć na Toruń w czasie zimy stulecia i na bohaterów tamtych czasów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto