Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Izolatoria w szkołach. Jak działają w Toruniu? Kto tam trafia?

Justyna Wojciechowska-Narloch
Justyna Wojciechowska-Narloch
W związku z pandemią koronawirusa każda szkoła musiała przygotować tak zwane izolatoria. W SP nr 7 w Toruniu, która funkcjonuje w dwóch budynkach przy ul. Bema i Morcinka, takie miejsca są w każdym z gmachów
W związku z pandemią koronawirusa każda szkoła musiała przygotować tak zwane izolatoria. W SP nr 7 w Toruniu, która funkcjonuje w dwóch budynkach przy ul. Bema i Morcinka, takie miejsca są w każdym z gmachów fot. Polska Press
Brak zgody na mierzenie temperatury, maseczkę, izolowanie dziecka – część rodziców sprzeciwia się dodatkowym obostrzeniom w szkołach w związku z koronawirusem. Twierdzą, że brakuje w nich konsekwencji, nie ma też ku nim podstaw prawnych. Niektórzy wręcz kwestionują istnienie Covid-19.

Od prawie miesiąca szkoły pracują w oparciu o procedury bezpieczeństwa związane z pandemią. Oznacza to między innymi konieczność noszenia maseczek w przestrzeniach wspólnych jak korytarze, częstą dezynfekcję rąk oraz przychodzenie na zajęcia tylko wówczas, gdy jest się absolutnie zdrowym.

Każda z placówek oświatowych musiała przygotować tak zwane izolatoria, czyli miejsca, gdzie jej podopieczni trafią, gdy wystąpią u nich objawy infekcji. W SP nr 7, która funkcjonuje w dwóch budynkach przy ul. Bema i Morcinka takie miejsca są w każdym z gmachów.

- Nie mieliśmy jeszcze przypadku, by trzeba było izolować któregoś z uczniów – informuje Beata Achenbach, wicedyrektorka „siódemki”. - Dzieci przychodzą na lekcje bez kataru, kaszlu czy gorączki. Myślę, że rodzice zrozumieli powagę sytuacji i w razie infekcji zostawiają dzieci w domach.

ZOBACZ TAKŻE: Ponad półtora tysiąca nowych zakażeń. „To wynik naszego powrotu do normalności”

W SP nr 24 przy ul. Ogrodowej, gdzie uczy się prawie tysiąc uczniów, pojawiła się konieczność odizolowania jednej dziewczynki. Szkolne izolatorium znajduje się przy małej sali gimnastycznej, w pobliżu gabinetu pielęgniarki. Są tam dwa miejsca dla chorych oraz miejsce dla opiekuna.

- Byliśmy zaniepokojeni, bo dziewczynka miała temperaturę, która szybko rosła. Mówiła, że już rano czuła się źle, ale mama ją zapewniła, że to przejdzie. Mama musiała iść do pracy – opowiada Ewa Wronkowska, dyrektorka „dwudziestej czwartej”. - Na szczęście okazało się, że to zwykłe przeziębienie. Przy okazji chcę jednak zaapelować do pracodawców o więcej wyrozumiałości. Bywa, że rodzice są postawieni pod ścianą, boją się wziąć wolne, gdy dziecko źle się czuje. Sami mi mówią, że szef zupełnie inaczej na nich patrzy, kiedy zadzwonią ze szkoły i poinformują o złym samopoczuciu dziecka, gdy oni są już w pracy. To niepotrzebne narażanie innych.

Polecamy

Anna, mama 8-letniej Zuzi opowiedziała nam inną historię. Jej córka kilka dni temu wróciła z lekcji smutna i milcząca. Po wielu prośbach wyznała w końcu, że nie chce chodzić do szkoły, bo się boi.

- Kiedy zapytałam czego, to odpowiedziała, że wywiezienia do szpitala w Grudziądzu, gdzie się umiera na koronawirusa. Tłumaczyła, że najpierw cię zabierają i zamykają w izolatce, a potem wiozą do szpitala i oddają w trumnie. Byłam strasznie oburzona i natychmiast zadzwoniłam do wychowawczyni, żeby tę sprawę wyjaśnić. Chciałam wiedzieć, kto opowiada ośmiolatkom takie bzdury – relacjonuje pani Anna. - Okazało się, że w szkole codziennie jest mowa o koronawirusie, ale w kontekście przestrzegania zasad i procedur. O zamykaniu chorych i umieraniu w Grudziądzu opowiadał innym dzieciom jeden chłopiec w szkolnej świetlicy. Podobno jego prababcia tam właśnie odeszła z powodu Covid-19.

Trwa głosowanie...

Czy koronawirus nadal stanowi zagrożenie?

W szkołach mają jeszcze inny problem. Jest grupa rodziców – wcale niemała – która buntuje się przeciwko rygorom sanitarnym. Składają u dyrektorów deklaracje z brakiem zgody na stosowanie maseczek, mierzenie temperatury i w razie konieczności – umieszczenie w izolatorium. Powołują się przy tym na prawa zagwarantowane m.in. w Konstytucji. Takie deklaracje dostępne są w internecie i rodzice z nich korzystają. Niemal w każdej toruńskiej szkole złożono ich po kilka.

- Od jednej z mam, która dostarczyła taką deklarację, dostałam dodatkowo elaborat na trzy strony A4, w którym udowadnia, że koronawirus to bzdura. Powołując się na rzekome autorytety naukowe przekonuje mnie, że Covid-19 nie istnieje, że jest to wymysł, nic więcej. Ręce opadają – mówi Ewa Wronkowska.

Czytaj także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto