Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile jest warte ptasie gniazdo, a ile były warte świnie z toruńskiego Rubinkowa?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Pocztówka z czasów pierwszej wojny pokazująca przejście graniczne między Golubiem i Dobrzyniem.
Pocztówka z czasów pierwszej wojny pokazująca przejście graniczne między Golubiem i Dobrzyniem. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
We wrześniu 1902 roku przemytnicy próbowali przewieźć przez granicę pod Golubiem spory ładunek sukna. Przekupili jednego rosyjskiego strażnika, ale na nic im się to nie zdało.

Zobacz wideo: Tak budują linię tramwajową na Jar

od 16 lat

Prawdziwie zbójeckie życie wiedli dwaj żołnierze, którzy zdezerterowali z toruńskiego 61. Pułku Piechoty... W ten sposób „Gazeta Toruńska” rozpoczęła relację z ich procesu, jaki przed toruńskim sądem wojskowym rozpoczął się 18 września 1902 roku. Jeśli autorowi tego sprawozdania zależało, aby przykuć uwagę czytającego, cel swój osiągnął. Prawdziwie zbójeckie życie zaintrygowało nawet czytelnika, który po 120 latach, siedząc przed monitorem laptopa, przeglądał gazetę w wersji cyfrowej – jak zawsze wdzięczny, że pełno takich skarbów może znaleźć w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej. Cóż takiego zatem uczyniły zbiegłe zbóje?

Polecamy

Wilhelm Waśniewski był w cywilu murarzem, zaś Edward Busch szlifierzem. Pierwszy pochodził z Gdańska, drugi z Elberfeldu. Spotkali się w Toruniu, w 5 kompanii 61. Pułku Piechoty, gdzie jednak nie zagrzali długo miejsca. Służba sprzykrzyła im się 2 maja 1902 roku. Nocą wyłamali okno, przedostali się na strzelnicę, skąd zabrali dwa karabiny i skrzynię z amunicją. Skrzynie rozbili na pobliskiej łące i każdy zabrał po pięć naboi. Z mundurów pozrywali znaki pułkowe, po czym ruszyli w stronę Gniewkowa. Główną siedzibą pułku był fort Jakuba, jednak jego kompanie, podobnie jak pododdziały pozostałych formacji pieszych toruńskiego garnizonu – pułków 21 i 176, musiały kwaterować również w innych fortach, w ty tych na lewym brzegu Wisły. W relacji z procesu nie ma wzmianki o forsowaniu rzeki, jest z to mowa o pogoni za… No można powiedzieć, że za modą.

Gdzie dezerterzy ukryli broń?

„W borku za Gniewkowem schowali oni broń i naboje, ubrali się w żakiety i kapelusze, które zdjęli ze straszków na ptaki – czytamy. - Za Gnieznem zabrali pewnemu śpiącemu człowiekowi kapelusz i udali się w stronę Poznania. Przy budowie pewnego domu pozostawili pracujący murarze żakiety i spodnie bez dozoru, w które się obaj zbiegli żołnierze ubrali. W pewnej miejscowości zabrał Waśniewski pewnemu robotnikowi 80 marek. Za pieniądze te kupili sobie buty i kapelusze, a za resztę pojechali do Holandyi”.

W tym tempie, gdzieś w okolicach Hagi powinni się zaopatrzyć w meloniki, zaś do Amsterdamu wkraczać już we frakach i cylindrach. Na obcej ziemi jednak nie wiodło im się tak dobrze. Nie znaleźli sobie zajęcia, ostatecznie zostali zatrzymani przez tamtejsze władze i wydaleni z kraju. Zadekowali się u Buscha, gdzie zaczęli zbierać pieniądze na bilet do Ameryki. Szukali ich w kasach kilku zakładów, dokąd zaglądali poza godzinami pracy. Łup był niewielki, zaś konsekwencje spore – najpierw policja zatrzymała Waśniewskiego, a później za kratki powędrował Busch. Do Torunia wrócili w kajdanach. Za dezercję oraz kradzież mienia wojskowego pierwszy został skazany na dwa lata i miesiąc, drugi zaś na 3,5 roku więzienia. Obu czekały jeszcze procesy za popełnione podczas eskapady kradzieże i rozboje.

Dlaczego podczas I wojny światowej władze kazały przebierać strachy w damską odzież?

Ciekawy w tym wszystkim jest motyw stracha na wróble jako dostarczyciela cywilnego odzienia. Podczas I wojny światowej władze niemieckie wydały rozporządzenie, aby strachy na wróble przebrać w suknie niewieście, ponieważ nagminnie były one odzierane z odzienia przez uciekinierów z obozów jenieckich.

Polecamy

Młodszym pokoleniom pewnie będzie trzeba niebawem tłumaczyć, czym były strachy na wróble, a w przyszłości ten i ów być może zapyta co to jest wróbel. Nasi przodkowie z ptactwem żyli za pan brat, traktując je z szacunkiem. Latem 1902 roku toruńską opinię publiczną bulwersowała sprawa pewnego obywatela, który zastrzelił bociana. Sprawa otarła się nawet o sąd apelacyjny, który ostatecznie orzekł, że do bocianów strzelać nie wolno! Przypomnijmy, że ci, którzy dybali na ptaki, musieli liczyć się z poważnymi konsekwencjami.

Jakie kary groziły za chwytanie bądź zabijanie ptaków?

„Władze policyjne ogłaszają, że nie wolno chwytać ani zabijać następujących ptaków: słowików, sikorek, wilg, raszek, dzięciołów, krasek, sójek, gili, dzwońców, pliszek, kosów, drozdów, mysikrólików, zięb, jaskółek, czyżyków, szczygłów, kukułek, skowronków, dudków i sów. Wykraczający przeciw temu narażają się na karę aż do 150 marek” - informowała „Gazeta Toruńska” wiosną 1898 roku. W roku 1911 ministrowie robót publicznych i rolnictwa wydali natomiast okólnik zalecając ochronę ptaków, a w szczególności jaskółek.

Polecamy

„Przy nowych budowlach, zdaniem ministrów, pamiętać należy o urządzeniu pod dachem podkładek, na których jaskółki mogłyby lepić swoje gniazda - informowała „Gazeta Toruńska. - Przy przebudowie lub reperacyach radzą ministrowie baczyć na to, aby nie naruszano i nie niszczono istniejących już gniazd. Wreszcie na wiosnę należałoby dostarczać w bliskość domów gliniastej ziemi i wody celem ułatwienia budowy gniazd”.

Nie było w tym ani odrobiny sentymentu, tylko chłodna kalkulacja. Jej przykład toruński dziennik opublikował w połowie sierpnia A. D. 1902.

„Ile jest warte ptasie gniazdo? Przyjmijmy, że jedno gniazdo makołągwy, wróbla, czyżyka itd. zawiera pięć jaj lub pięcioro młodych – czytamy. - Każde pisklę zjada codziennie około 50 gąsienic i innych owadów, jakie dostarczają im ich rodzice, tak więc wszystkie młode zjadają tych owadów około 250. Karmienie piskląt trwa cztery do pięciu tygodni, powiedzmy okrągłych 30 dni, a uczyni to wówczas na gniazdo 7500 gąsienic. Każda gąsienica zjada dziennie tyleż liści i kwiatów ile sama waży. Przypuśćmy, że do wykształcenia pełnego gąsienica potrzebuje żreć także dni 30 i zjada dziennie jeden kwiat tylko, który wydałby był w swoim czasie owoc, tak więc zjada gąsienica w ciągu 30 dni 30 sztuk owocu w kwiecie. 7500 gąsienic zjada więc razem 22.500 sztuk takich kwiatów. Tak więc jeno ptasie gniazdo ocala nam 225.000 sztuk jabłek, gruszek, śliwek lub wiśni”.

Przypomnijmy, że wiosną tego roku ceny czereśni sięgały nawet 200 złotych za kilogram. W ramach zadania domowego proszę sobie policzyć jaką masę ma 225 tysięcy sztuk czereśni. A jeśli komuś pod wpływem tych obliczeń pot zalał czoło, to niech je obetrze świadom tego, że im więcej wokół lata ptaków, tym w powietrzu jest mniej krwiożerczych owadów.

Wiemy już, ile warte są ptaki, a jak to się ma w przypadku świń?

„Pewien handlarz kupił na wczorajszym targu od jakiejś Ziółkowskiej z Rubinkowa kilka świń i zapłacił za nie złotem – donosiła 120 lat temu „Gazeta Toruńska”. - Uradowana kobiecina z zebranymi pieniędzmi, których było 100 marek udała się w stronę Lubicza, aby po drodze zakupić towarów. Nie uszła daleko, gdy ją dopędził ów handlarz i powiedział, że mu się zdaje, iż dał jej przez nieuwagę jedną przedziurawioną 20-markówkę i chciałby ją zobaczyć. Kobieta nie przeczuwając nic złego dała mu całe zawiniątko. Handlarz obejrzał pieniądze i w końcu rzekła, że wszystko w porządku, że tylko mu się tak zdawało i zwinąwszy zawiniątko pożegnał się z nią miłym uśmiechem życząc spokojnej drogi. Gdy Ziółkowska weszła do najbliższego składu spostrzegła ku swemu zmartwieniu, iż w zawiniątku, zamiast złota, było tylko 5 trojaków”.

Polecamy

Biedna kobieta wróciła na targowisko, gdzie po oszuście nie było już śladu. Zgłosiła też sprawę policji, ta zaś po kilku dniach ustaliła, że oszust nie był handlarzem, któremu sprzedała wyhodowane przez siebie zwierzęta. Cóż, w tamtych czasach różnego rodzaju typów spod ciemnej gwiazdy kręciło się po okolicy sporo.

Co zrobił skorumpowany pogranicznik?

„Przemytnicy usiłowali w porozumieniu z rosyjskim strażnikiem przeprawić przez granicę znaczną ilość sukna i innych przedmiotów – raportowała „Gazeta Toruńska” spod Golubia. - Wóz jednak spostrzegli inni rosyjscy urzędnicy i przytrzymali, a woźnicę aresztowano. Gdy to usłyszał ów żołnierz, rzucił natychmiast broń, skoczył w Drwęcę i zbiegł na stronę pruską znikając bez śladu”.

Polecamy

Ciekawe, czy po pruskiej stronie ogołocił z cywilnych łachów jakiegoś stracha na wróble… Na marginesie warto dodać, że w rosyjskiej brygadzie strzegącej dobrzyńskiego odcinka granicy służył Iwan Denikin. W roku 1871 ożenił się z Polką, Elżbietą Wrzesińską. Ich syn, Anton Denikin, został generałem, a podczas rewolucji był ostatnią nadzieją Białych. Iwan Denikin podarował cerkwi we Włocławku ikonę, która po zburzeniu świątyni trafiła do Torunia i do dziś zdobi wisi w cerkwi przy ul. Podgórnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto