Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile czasu spędził 120 lat temu w Toruniu car Mikołaj II i jakie zasady obowiązywały na torach podczas przejazdu carskiego pociągu?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Tak na początku XX wieku wyglądała ulica Elżbiety, czyli dziś Królowej Jadwigi.
Tak na początku XX wieku wyglądała ulica Elżbiety, czyli dziś Królowej Jadwigi. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Budowa kanalizacji w mieście kosztowała prawie trzy miliony marek. We wrześniu 1901 roku rada miasta zdecydowała o kolejnej pożyczce na pokrycie tych wydatków.

Spis treści

O, dzień dobry panie Teufel. Wyskakuje pan ostatnio niemal z co drugiej gazety… Tym razem toruński budowniczy pojawił się na Mokrem. W drugiej połowie sierpnia 1901 roku „Gazeta Toruńska” poinformowała, że w sąsiedniej gminie trwają przygotowania do budowy nowej szkoły ludowej, której koszt wyniesie 49 tysięcy marek. Więcej szczegółów prasa podała miesiąc później.

„Budowę szkoły na Mokrem powierzyła rejencja kwidzyńska mistrzowi mularskiemu p. Teufelowi z Torunia. Kosztorys podany przez niego wynosi 46.550,90 marek. Prace wstępne już rozpoczęto”.

Postępy będziemy śledzić, a swoją drogą warto by było kiedyś pozbierać wszystkie doniesienia dotyczące rozbudowy szkoły przy Łąkowej.

Toruń: Za ile sprzedała swój dom Joanna Łyskowska?

W tym samym wydaniu pojawiła się również wiadomość, że Joanna Łyskowska sprzedała swój dom przy ul. Chełmińskiej 13 za 36 tysięcy marek stróżowi koszar Lauowi. Następnego dnia informacja ta została skorygowana – suma jaką otrzymała przyszła pionierka kina w Toruniu okazała się o osiem tysięcy marek niższa. Tak czy inaczej, dozorca koszar musiał nieźle zarabiać, skoro stać go było na taki zakup.

Dlaczego nauczyciele szkoły na Stawkach w Toruniu musieli padać plackiem na ziemię?

Kończąc wątek związany z nieruchomościami, z kolejnej 120-letniej gazety wyciągamy jeszcze jedną ciekawostkę, tym razem dotyczącą Podgórza. Do 20 września 1901 roku mieszkańcy tego miasta, których domy ucierpiały z powodu wstrząsów wywołanych przez eksplodujące na poligonie pociski, mogli składać wnioski o odszkodowania. Musieli jednak zwrócić się do władz wojskowych we właściwym terminie, ponieważ spóźnienie pozbawiało szans na rozpatrzenie podania. Chętnych musiało być sporo, kiedyś przecież wspominaliśmy, że po jakiejś poważniejszej eksplozji w podgórskiej gazowni wyleciały szyby, co i tak było szkodą niewielką w porównaniu z tym, czego doświadczyła szkoła na Stawkach i jej nauczyciele. W 1902 roku ćwiczący na poligonie artylerzyści zwiększyli moc ładunków miotających, przez co siedem wystrzelonych przez nich pocisków wylądowało przy szkole. Na szczęście eksplodowały tylko cztery i nikomu nic się nie stało, jednak nauczyciele, którzy akurat byli w budynku przy ul. Łącznej musieli padać plackiem na ziemię.

Ile miała kosztować kolej do Lubicza?

Obraliśmy niebezpieczny kierunek, zmienimy więc go na inny – na przykład prowadzący w stronę Lubicza, a konkretnie budowy linii kolejowej łączącej przygraniczną miejscowość z Lubiczem. O budowie tego połączenia mówiło się od dawna, we wrześniu A. D. 1901 pomysł ten zaczął nabiera bardziej konkretnych kształtów.

"Kolejka wązkotorowa pomiędzy Toruniem a Lubiczem. Minister robót publicznych przyznał na budowę wyżej wymienionej kolejki 40 procent ogólnej sumy 476.000 marek, tyle bowiem koszta budowy wynoszą. Jednakże pod warunkiem, że władza prowincyonalna uchwali na cel budowy 95.200 mk, to jest o całe 3.900 mk więcej, aniżeli swego czasu uchwaliła – informowała „Gazeta Toruńska”. - Cały powiat toruński daje na cel ten czwartą część sumy ogólnej i to miasto Toruń 49/100, a powiat wiejski 51/100 tej czwartej części z 476.000 marek. Miasto Toruń odnośną sumę już uchwaliło”.

Lubicz. Kiedy pogranicznicy mogli skonfiskować przemytnikowi towar?

Tak przy okazji, pod koniec sierpnia 1901 roku, jeden z pracujących na polu mieszkańców Lubicza, znalazł bursztyn wielkości pięści. Tak, tak Lubicz to bardzo ciekawe miejsce. W tamtych czasach przedzielona graniczną Drwęcą miejscowość pojawiała się w gazetach głównie przy okazji różnych afer przemytniczych. Ruch na zielonej granicy w okolicach Torunia był ogromny, o czym wiele razy pisaliśmy. „Gazeta Toruńska” również poświęcała temu problemowi sporo miejsca, pod wspomnianą wyżej informacją dotyczącą kolei lubickiej znajduje się notka wandalach, którzy w nocy z 13 na 14 września na Mokrem oblali kilka okien wystawowych oraz szyldów kwasem solnym, zaś pod nią komunikat dla przemytników.

„Rząd rosyjski rozporządził, że nikt kto przechodząc granicę pochwycony zostanie na przemytnictwie, nie otrzyma paszportu ani przepustki – czytamy. - Towary będą skonfiskowane, kara zastosowaną będzie jednakże tylko wówczas, gdy cło od skonfiskowanych towarów przewyższy sumę 300 rubli”.

Trzysta rubli? Pod koniec XIX wieku straty jakie ponosił rosyjski fiskus z powodu przemytu na granicy z Cesarstwem Niemieckim szacowane były na sześć milionów rubli rocznie. Do pełnego rachunku należałoby dodać jeszcze trzy miliony jakie szły z Petersburga na utrzymanie straży granicznej.

My tu gadu gadu, a tymczasem 16 września w centrum miasto doszło do poważnego wypadku.

„Nieszczęśliwy przypadek zdarzył się w poniedziałek rano o godz. 7 na rogu ulic Szerokiej i Elżbiety – informowała „Gazeta Toruńska”. - Zjechały się bowiem dwie mleczarki wiozące nabiał do miasta. Jedna z nich, z Górska, wypadła z wozu na ulicę i potłukła się bardzo, zraniła sobie czoło, skroń i dolną szczękę. Zgromadzona gawiedź uwolniła powikłane wozy i rozdzieliła straganiarki, które po zderzeniu szczególniej sobie przymawiały”.

Ilu pasażerów mógł zabierać na pokład toruński parowiec?

Ulica Elżbiety to dziś ul. Królowej Jadwigi. Skoro mieliśmy już wiadomości drogowe i kolejowe, warto by było również zajrzeć na drogi wodne.

„Parowiec przewozowy „Zufriedenheit” ma przewozić najwyżej dwieście osób naraz. Tak rozporządził prezes naczelny Prus Zachodnich” - informowała w tym samym wydaniu „Gazeta Toruńska”.

Parowiec „Zufriedenheit” jest obok bliźniaczej „Nadziei” (niem. „Hoffnung) jednym ze stałych elementów toruńskich pocztówek wiślanych. Oba statki zostały zbudowane w Bydgoszczy na zlecenie toruńskiego armatora Paruszewskiego. Zdaje się, że do tych ograniczeń liczby pasażerów nasi przodkowie podchodzili z pewną nonszalancją. Na niektórych zdjęciach widać, że pasażerowie są poupychani jak sardynki.

Ile kosztowała budowa kanalizacji w Toruniu?

Wiemy, ile miała kosztować linia kolejowa do Lubicza i na ile został oszacowany nowy budynek szkoły na Mokrem, a ile miasto zapłaciło za budowę kanalizacji?

„Na posiedzeniu rady miejskiej przedłożono ostatni rachunek kanalizacyi miejskiej – donosiła „Gazeta Toruńska” we wrześniu 1901 roku. - Koszta wynoszą razem 2.923.863 marki. Z sumy tej spłacono 2.234.617 marek z pożyczki 3,5-procentowej zaciągniętej przed kilku laty. Pozostaje zatem jeszcze 689.246 m. długu budowlanego. Na spłacenie tegoż zaciągnięto pożyczkę 4-procentową”.

W pierwszym dniu jesieni miasto zaroiło się od żołnierzy, którzy wracali z wielkich manewrów zorganizowanych w rejonie Tczewa. Część z nich już w Toruniu została, jak bowiem poinformowała prasa, garnizon miał zostać wzmocniony kolejnym batalionem 176 pułku piechoty. Przejeżdżający przez miasto mundurowi wracali nie tylko z manewrów.

„Mikołaj II, cesarz rosyjski i król polski przejeżdżał kilka minut po 12 przez Toruń – pisała 120 lat temu „Gazeta Toruńska”. - Pociąg cesarski stał tylko kilka minut na tutejszym dworcu głównym. Cesarz udał się w powrocie z Francyi morzem do Kilonii, a stamtąd wprost koleją żelazną do Skierniewic”.

Kilka minut to już pewien postęp. Podczas poprzedniej wizyty przejeżdżający przez Toruń pociąg cesarski jedynie zwolnił, a czekający na peronie konsul rosyjski podawał w biegu paczki z piernikami. Swoją drogą pięć lat wcześniej „Gazeta Toruńska” opublikowała bardzo ciekawy tekst o tym, jak po drugiej stronie granicy wyglądały przygotowania do przejazdu pociągu cesarskiego.

„Na jakiś czas przed podróżą cara zaczyna się przedsiębrać różne środki ostrożności - czytamy. - Dozór na gruntach kolejowych należy do żandarmów, poza temi zaś gruntami do policyi, nad którą czuwa żandarmerya ogólna. Zwraca się przede wszystkiem uwagę, czy wśród służby kolejowej, albo osób mieszkających w pobliżu linii nie ma osób podejrzanych. Policya musi rewidować paszporty, poznać wszystkich okolicznych mieszkańców, obejrzeć mosty, nasypy, wszelkie budowle...”

Takie środki ostrożności towarzyszyły pierwszemu stopniowi przygotowań. Kiedy ogłaszano drugi, dworce i mosty zajmowało wojsko, żołnierze mieli również obowiązek poznać każdy krzaczek czy załom terenu wzdłuż torów. Wstrzymywano ruch statków przepływających pod mostami, pracownikom kolei, ale tylko tym zaufanym, wydawano przepustki. Wreszcie przychodziła depesza ogłaszająca trzeci, najwyższy stan gotowości. Był to sygnał, że wzdłuż torów muszą ustawić się żołnierze. „Po pierwszej depeszy wszyscy mogą na linię wchodzić, po drugiej tylko osoby z przepustkami, po trzeciej - nikt” - pisał toruński dziennik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto