Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Horror w toruńskim szpitalu. Knebel, pasy, nagie fotki. "Same wariaty na oddziale"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Specjalistyczny Szpital miejski przy ul. Batorego w Toruniu. To tutaj sanitariusz Marcin S. znęcał się nad  bezbronnymi pacjentami - ustaliła prokuratura.
Specjalistyczny Szpital miejski przy ul. Batorego w Toruniu. To tutaj sanitariusz Marcin S. znęcał się nad bezbronnymi pacjentami - ustaliła prokuratura. Grzegorz Olkowski
Sanitariusz Marcin S. znęcał się nad bezbronnymi pacjentami w Toruniu. Kneblował im usta, bez potrzeby przypinał pasami, półnagim robił zdjęcia i rozsyłał znajomym - dowodzi prokuratura. Co na to szpital?

Zobacz wideo: Takie są skutki wprowadzenia programu 500 plus

od 16 lat

Bezbronni, nieporadni, niesprawni fizycznie, a często też psychicznie - tacy są pacjenci, którzy przebywają na Oddziale Neurologii i Leczenia Udarów oraz Oddziale Neurochirurgii Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu. To nimi właśnie opiekować miał się Marcin S. zatrudniony tam jako sanitariusz i salowy.

Polecamy

Zamiast opieki, zgotował bezbronnym ludziom horror - wynika z ustaleń prokuratury. Już pierwsze medialne doniesienia o tym, że śledczy skierowali w sprawie akt oskarżenia do sądu, wywołały lawinę komentarzy i naturalnych w tej sytuacji pytań: "Czy nikt z personelu niczego nie widział?".

Otóż - prawdopodobnie widział. Oskarżenie oparto bowiem między innymi na zeznaniach świadków. Justyna Wileńska natomiast, dyrektorka miejskiej lecznicy podkreśla, że to szpital właśnie - niezwłocznie po otrzymaniu sygnałów o możliwym działaniu Marcina S. na szkodę pacjentów - zawiadomił Prokuraturę Rejonową Toruń Centrum Zachód o możliwości popełnienia przestępstwa.

Kneble z papierowych kulek, pasy, półnagie fotki...

43-letni Marcin S. pracował w miejskiej lecznicy w okresie pandemii. Był sanitariuszem na Oddziale Neurlogii i Leczenia Udarów od lipca 2020 do stycznia 2022 roku oraz salowym na Oddziale Neurochirurgii od czerwca do października 2021 roku. Te daty wydają się istotne w całej sprawie, bo jak w każdej innej placówce medycznej i w tej również okresowo obowiązywały zakazy odwiedzin chorych. Możliwe, że mężczyźnie dawało to dodatkowe poczucie bezkarności.

Według ustaleń prokuratury, Marcin S. znęcał się fizycznie i psychicznie nad pacjentami tych właśnie oddziałów: bezbronnymi i nieporadnymi. W jaki sposób?

-Zatykał usta pacjentowi S.W. kulką zrobioną z ręcznika papierowego i naśmiewał się z niego. Pacjenta E.K. przypinał do łóżka pasami, uniemożliwiając mu poruszanie kończynami ("karał" tak np. za zmoczenie pampersa). Pacjenta Z.J przypinał do łóżka pasami pomimo braku w tym zakresie zaleceń lekarza i pielęgniarki, powodując u niego zasinienia w okolicy nadgarstków i stawów skokowych - wylicza prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik toruńskiej prokuratury.

Z wielu pacjentów naśmiewał się i robił im poniżające zdjęcia. Naciągał im kołdrę na głowę, zasłaniał oczy maseczką chirurgiczną, przypinał ich pasami do łóżka, pomimo braku zaleceń w tym zakresie, zasłaniał im dłonią usta i nos oraz zatykał usta kulkami papierowymi, blokując dostęp powietrza. To jednak nie wszystko...

- Macin S. szarpał i używał zbyt dużej siły przy obsłudze pacjentów. Jednego z pacjentów z połamanymi żebrami oklepywał po plecach, sprawiając mu ból - podaje prokurator Andrzej Kukawski.

Wiadomości MMS z poniżającymi zdjęciami przedstawiające pacjentów bezkontaktowych, leżących na łóżkach, będących w stanie ciężkim, roznegliżowanych od pasa w dół mężczyzna wysyłał do znajomych.

"Same wariaty na oddziale" - donosił znajomym

Rozsyłane znajomym zdjęcia Marcin S. opatrywał komentarzami typu "Same wariaty na oddziale". Wstępnie, na początkowym etapie śledztwie, przyznał się do robienia i przekazywania tych szokujących MMS-ów. Prawdopodobnie czuł, że nie ma wyboru, jeśli śledczy dysponowali dowodami z telefonów komórkowych - jego samego i odbiorców.

Całej reszcie zarzucanych mu czynów jednak mężczyzna zaprzeczał. Zapinanie bez potrzeby w pasy? Twierdził, że robił to tylko za zgodą przełożonego. Szarpanie? Przemoc? Kneblowanie? Nic z tych rzeczy. Generalnie, Marcin S. tłumaczył, że padł ofiarą zmowy.

- W ocenie podejrzanego wszelkie negatywne opinie dotyczące jego osoby wynikają z niechęci świadków do niego - przekazuje prokurator Andrzej Kukawski. I zaraz dodaje, że "wyjaśnienia te stoją jednak w sprzeczności ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym, zwłaszcza z zeznaniami pokrzywdzonych i świadków, w związku z czym nie sposób przyznać im waloru wiarygodności".

Polecamy

Podczas ostatniego przesłuchania Marcin S. zmienił strategię. Oświadczył, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów i odmawia składania wyjaśnień. Dodajmy, że mężczyzna nie był dotąd karany. W toku śledztwa zastosowano wobec niego dozór policji, zawieszenie w wykonywaniu zawodu oraz poręczenie majątkowe. Tymczasowego aresztowania za konieczne nie uznano.

Zawód: elektroautomatyk. Gdy się wydało, szpital zwolnił go z pracy

Torunianin ma wykształcenie średnie techniczne i wyuczony zawód elektroautomatyka. W miejskim szpitalu pracował, jak wspomnieliśmy, w charakterze sanitariusza i salowego. Od dawna to już czas przeszły.

Dyrekcja szpitala przekazuje, że od razu, gdy tylko dotarły do niej sygnały o zachowaniach Marcina S. wobec pacjentów, został odsunięty od pracy z chorymi. Umowę o pracę rozwiązano z nim w trybie natychmiastowym.

Trwa głosowanie...

Czy toruńskie szpitale odpowiednio dbają o zdrowie pacjentów?

"Należy wyraźnie zaznaczyć, że Specjalistyczny Szpital Miejski im. Mikołaja Kopernika w Toruniu stanowczo potępia działania niezgodne z prawem, a w szczególności działania mogące godzić w dobro Pacjentów. W naszej placówce nie ma miejsca na tego typu działania, dlatego monitorujemy jakość opieki, obsługi i świadczonych usług" - oświadcza teraz w specjalnie wydanym komunikacje dyrekcja lecznicy. I widać, że odcina się od swojego byłego sanitariusza.

Akt oskarżenia przeciwko Marcinowi S. o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad osobami nieporadnymi ze względu na stan fizyczny (art. 201 par. 1a Kodeksu karnego) skierowała do sądu w grudniu minionego roku Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód. Opinię publiczną poinformowała o tym Prokuratura Okręgowa w Toruniu w komunikacie wydanym 7 lutego br.

Proces torunianina toczyć się będzie przed Sądem Rejonowym w Toruniu. To on rozstrzygać będzie o sprawstwie i winie. Marcinowi S. grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Znęcanie się nad pacjentami - trudne do udowodnienia, gdy personel "solidarny"

Szczegółami śledztwa, dotyczącymi np. tego, kto konkretnie obciążył Marcina S. swoimi zeznaniami, prokuratura się nie dzieli. Wiadomo jednak, że były to także osoby ze szpitalnego personelu. Jeśli świadkowie ci podtrzymają swoje zeznania przed obliczem Temidy, sądzenie mężczyzny nie musi trwać latami.

O wiele bardziej skomplikowane okazują się sprawy, w których o znęcanie się nad pacjentami lub podopiecznymi (DPS-ów i innych placówek opiekuńczych) są grupy pracowników. Wówczas źle pojęta solidarność zawodowa potrafi dotyczyć całego personelu: i oskarżonych, i świadków.

Jeszcze więcej trudności sprawiają te sprawy, gdy pokrzywdzonych jest wielu, a czas ich krzywdzenia długi. Tutaj przykładem może być dramat 42 pacjentów szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. W roku 2020 media donosiły: "Minęło już 10 lat, a oni nadal nie doczekali się oni sprawiedliwości. Ten koszmar trwał długo i wciąż wraca. Karne lewatywy, poniżanie, zamykanie w izolatce na wiele dni – to tylko niektóre praktyki, jakie miały być stosowane w szpitalu psychiatrycznym wobec nieletnich pacjentów".

W tej sprawie oskarżone zostały trzy osoby z personelu. Wyzwaniem najpierw dla prokuratury, a potem dla sądu stało się nie tylko odbieranie zeznań od tak licznej i specyficznej grupy osób skrzywdzonych, ale i od świadków. Było ich ponad stu...

W kontekście tej sprawy przypadek Marcina S. przynajmniej na pierwszy rzut oka wydaje się prostszym. Czas jednak pokaże, czy faktycznie tę szokującą sprawę uda się osądzić szybciej.

Dramat na Śląsku - miał się dziać latami, a ujawniony został przed rokiem

Przypadki znęcania się tych, którzy winni leczyć lub opiekować się chorymi, coraz częściej wychodzą na światło dzienne. Czasem po latach szokującego procederu. Jedna z ostatnich ujawnionych tego typu spraw dotyczy Śląska.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Latem ubiegłego roku pojawiła się informacja prokuratury dotycząca zarzutów w sprawie dramatu dzieci - pacjentów Ośrodka Leczniczo-Rehabilitacyjnego "Pałac Kamieniec" oraz zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Kamieńcu i Zbrosławicach (woj. śląskie). Prokuratura w Gliwicach zarzuty postawiła czterem osobom.

Podejrzani w tej sprawie to: to dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych działającego przy ośrodku w Kamieńcu, kierownik zespołu pozalekcyjnego, jeden z wychowawców oraz pielęgniarka. Mieli znęcać się nad nieporadnymi ze względu na wiek i stan zdrowia podopiecznymi, spowodować u nich obrażenia ciała, naruszać nietykalność cielesną oraz znieważać, a także pozbawiać wolności wbrew obowiązującym przepisom. Tak to opisała w skrócie prokuratura.

Kilka miesięcy wcześniej w "Dużym Formacie" pojawił się szokujący reportaż Marty Szarejko o przemocy, jakiej dopuszczać się mieli latami wobec pacjentów pracownicy ośrodka dla dzieci z zaburzeniami psychicznymi. "Dzieciom wykręcano ręce, oblewano je moczem, wywlekano za nogi spod łóżka, bito po twarzy, szarpano, nie pozwalano korzystać z toalety, zabierano im jedzenie" - mówiła autorce jedna z lekarek.

Tutaj na przemoc reagowały lekarki i pielęgniarki. Przełomem okazał się wspomniany reportaż, którego autorka dotarła do relacji m.in. byłych pracowników ośrodka oraz śledztwo prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto