Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramat w "Vobro" w Brodnicy. Dlaczego kobieta czyściła maszynę w ruchu? Oto ustalenia PIP!

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
"Vobro" zapewnia, że oprócz atrakcyjnego wynagrodzenia zapewnia pracownikom "wysoki standard BHP".
"Vobro" zapewnia, że oprócz atrakcyjnego wynagrodzenia zapewnia pracownikom "wysoki standard BHP". archiwum Gazety Pomorskiej
"Krew się lała, kość wystawała, ręki nie można było wyciągnąć z maszyny" - tak zapamiętali wypadek koledzy, którzy przybyli na ratunek krzyczącej z bólu pracownicy "Vobro" w Brodnicy. Oto, co wstępnie ustaliła PIP o wypadku, do którego doszło 29 stycznia w fabryce czekoladek.

Zobacz wideo: Akcyza na alkohol i papierosy w górę

od 16 lat

Do wypadku doszło w sobotę, 29 stycznia, ale fabryka cukiernicza "Vobro" w Brodnicy nie zgłosiła go PIP. Inspekcja dowiedziała się o nim dopiero 7 lutego, po telefonie brodnickiej policji i zapytaniach dziennikarzy. Jak wczoraj informowaliśmy, Okręgowy Inspektorat Pracy w Bydgoszczy zdecydował o natychmiastowym wysłaniu do Brodnicy inspektora na kontrolę. Oto, jakie są pierwsze ustalenia.

Brodnica. Doświadczona pracownica czyściła maszynę w ruchu! Dlaczego?

- To wstępne ustalenia, bo inspektorowi na razie nie udało się przesłuchać pokrzywdzonej pracownicy. Jej relacja będzie tu miała bardzo istotne znaczenie - zaznacza inspektor Waldemar Adametz, wicedyrektor OIP w Bydgoszczy.

To była sobota, ok. godz. 9.00. Doświadczona pracownica (35-letnia, a nie jak błędnie podaliśmy wczoraj 26-letnia) czyściła maszynę do pakowania słodyczy. Urządzenie jest nowe, niedawno sprowadzone z Włoch. Czyszczenie przeprowadzano raz na tydzień.

- Kobieta zdjęła osłonę z maszyny, co było zgodne z procedurami. Z nieznanych dla nas jeszcze powodów urządzenie czyszczone było w ruchu. To na pewno nigdy nie powinno mieć miejsca - podkreśla inspektor Adametz. - Ręka została wciągnięta. Na pomoc krzyczącej z bólu pracownicy przybyli inni pracownicy zakładu. Rozkręcili wałki w urządzeniu i uwolnili rękę. Wezwali też nie tylko karetkę, ale i straż pożarną, bo obawiali się, że konieczne będzie rozcinanie maszyny.

Polecamy

Pracownica ma 35 lat, umowę na czas nieokreślony w "Vobro" i kilka dobrych lat doświadczenia. Zaczynała pracę w fabryce słodyczy od linii produkcyjnej, a potem awansowała na operatora maszyny. Dlaczego czyściła ją w ruchu? Był to przypadek, czy też utarta w zakładzie praktyka - niebezpieczna, ale przyspieszająca proces czyszczenia? Tego nie wiadomo.

- Na przyszłość należałoby rozważyć zamontowanie wyłącznika krańcowego w maszynie, co uniemożliwiałoby jej czyszczenie w ruchu - mówi Waldemar Adametz.

Inspekcja o wypadku w Brodnicy: "W zakładzie jest monitoring, ale tego miejsca akurat nie obejmuje"

Zbadanie okoliczności i przyczyn tego wypadku łatwe nie będzie. - Nie było jego bezpośrednich świadków. Inni pracownicy przybyli kobiecie na pomoc już po zdarzeniu. W zakładzie jest monitoring, ale akurat nie obejmuje tego miejsca, w którym czyszczona była ta maszyna - mówi inspektor Waldemar Adametz.

Dla PIP bardzo ważne będą wyjaśnienia, które chce przyjąć od pokrzywdzonej kobiety. Na razie takiej możliwości nie było, z uwagi na jej stan zdrowia. Pracownica doznała złamania ręki; jest jeszcze opuchnięta. Jak przekazuje jednak inspekcja pracy, może ruszać palcami, co daje nadzieję na to, że będzie miała sprawną rękę.

Fabryka cukiernicza "Vobro" zadeklarowała wszelką pomoc kobiecie i wsparcie jej rodzinie. Dlaczego jednak nie zgłosiła wypadku PIP? - Uznała, że skutki tego wypadku będą go kwalifikowały jako wypadek lekki. A obowiązek dotyczy zgłaszania wypadków ciężkich, zbiorowych i śmiertelnych - mówi inspektor Adametz.

Brat inspektora pracy nie obsługuje już "Vobro" w Brodnicy. Badanie wypadku będzie uczciwe

Styczniowy dramat w "Vobro" wielu osobom przypomniał inną tragedię. W kwietniu 2008 roku w zakładzie doszło do wypadku w maszynie, wskutek którego zmarł 20-letni Krzysztof Pruszewicz z podbrodnickiej Gorczenicy. Wówczas wyjaśnianie sprawy było nierzetelne. Przy okazji okazało się, że obsługę w zakresie BHP brodnickiej fabryce zapewnia firma, którą prowadzi brat inspektora pracy. I to ten inspektor kontrolował zakład!

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

-Firma brata inspektora od 3-4 lat nie obsługuje już "Vobro". Zakład ma własnego behapowca - podkreśla dziś wicedyrektor Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. I zapewnia, że zdarzenie badane jest fachowo i uczciwie. Prowadzi je doświadczony inspektor z Torunia.

Równolegle sprawę bada policja. - Czynimy to w ramach własnego dochodzenia - przekazuje Agnieszka Łukaszewska, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy.

Standardowo w takich przypadkach sprawdzane jest, czy pracodawca nie dopuścił się zaniedbań, które naraziły życie lub zdrowie pracownika. Na razie nie wiadomo, by sprawą miała zainteresować się Prokuratura Rejonowa w Brodnicy, choćby w formie nadzoru nad postępowaniem policji.

Do tematu będziemy wracali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto