Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Człowiek, obok którego czujesz się jak w bańce ciepła i dobra…

Janusz Milanowski
David Lynch i Marek Żydowicz
David Lynch i Marek Żydowicz FOT. JACEK SMARZ
Powiedział tylko, że zanim zaczął medytować był człowiekiem, którym więcej nie chciał być. On medytuje ponad 40 lat, dwa razy dziennie i nie było dnia, żeby tego nie zrobił... Marek Żydowicz, twórca i dyrektor festiwalu Camerimage, opowiada historię swojej znajomości z twórcą „Dzikości serca” i „Blue Velvet”.

Powspominajmy…
Pierwszy raz spotkałem Davida Lyncha w Los Angeles w 2000 r. Gdy usłyszał, że mieszkam w hotelu na Franklin Avenue, to powiedział: Masz trzy minuty drogi do mnie, przyjeżdżaj. Pojechaliśmy większą ekipą i gdy stanęliśmy przed jego domem, to od razu skojarzyliśmy elewację z „Zagubioną autostradą”. David stanął w drzwiach, spojrzał na nas i skwitował: Camerimage Gang… Spędziliśmy w jego studiu ponad dwie godziny, rozmawiając o idei i początkach Camerimage w Toruniu, o tym jak remontowaliśmy tam zrujnowany kościół ewangelicki, bo nikt nie chciał się tego podjąć i jak urządziliśmy w nim siedzibę Fundacji, jak przenosiliśmy Festiwal do Łodzi. I wtedy on na to… Ok., a macie tam jakieś stare fabryki? Lubię fotografować stare fabryki. Pomyślałem, że mam gigantyczne szczęście, bo w Łodzi zdewastowanych fabryk było bez liku. Obiecałem, że zorganizuję mu taką fabryczną sesję fotograficzną. „Ok., przyjadę”. I taki był początek naszej współpracy. Wtedy też zobaczyłem jego obrazy i pomyślałem, że warto by pokazać Davida Lyncha od innej strony.

To znaczy?
Szybko się przekonałem, że nie tylko maluje, ale robi też świetne litografie, rysuje, fotografuje i komponuje muzykę. Tak, jak obiecał, przyjechał do Łodzi na Camerimage. Był zachwycony tamtejszymi ruinami fabryk. Pod koniec festiwalu zapytał, czy nie pojechałbym z nim do Pragi, bo ma tam zaplanowane nagrywanie ścieżki dźwiękowej do najnowszego filmu „Mulholland Drive”. Chciałem załatwić bilety lotnicze, ale David zdecydowanie zaoponował, bo lubi jeździć pociągami. „Załatwcie tylko sery, pomidory, czerwone wino na podróż i będziemy sobie rozmawiać, a w ogóle to weź kamerę i nakręć swój pierwszy dokument za milion dolarów o tym, jak realizujemy tę muzykę”. I tak też się stało. Powstał film „Klik”, który teraz pokażemy w CSW.

Podczas tej wizyty pierwszy raz zagrali u niego polscy aktorzy?
Nie. To było rok później. David postanowił nakręcić krótką formę filmową pod tytułem „Green Room in Łódź”. Potrzebował robotniczego pokoju z lat 50. o zielonych ścianach, młodej aktorki o subtelnej urodzie, mężczyzny, który wygląda jakby „wyszedł z lasu” i pięciu starszych gości. Zadzwoniłem do Krzysztofa Majchrzaka, który akurat wracał swoim saabem z Łodzi do Warszawy, mówię mu: „ Zawracaj, bo David chce nakręcić krótką etiudę z tobą”. Krzysztof myślał, że to żart, ale wrócił. Namówiłem też Karolinę Gruszkę i Leona Niemczyka z którym wtedy byliśmy w bliższym kontakcie, rozmawialiśmy o wspólnym projekcie filmowym. Namówiłem aktorów z Teatru Wielkiego w Łodzi. Znajomi przemalowali na zielono swoje mieszkanie i wstawili stare meble. Wszystko to trwało dobę i następnego dnia wieczorem zawieźliśmy tam Davida. Oniemiał na widok scenografii i aktorów. Krzysztof był zirytowany, bo chciał więcej czasu na przygotowanie roli. Miał własny pomysł jak ją zagrać. David go uspokoił i zaproponował, by najpierw zagrał po swojemu, a potem według jego wskazówek. Po zdjęciach Krzysztof był zachwycony i przyznał, że nigdy nie pracował z tak niesamowitym artystą. Orzekł, że wersja Davida jest lepsza. To była urocza sytuacja, która pokazała jak spokój, pozytywna energia i otwartość emanujące z Davida zmieniły aktora z wilka w baranka. Karolina zagrała świetnie… I w ten sposób rozpoczął się „Inland Empire”.

Pamiętam, że w Toruniu Lynch też chciał sfotografować fabrykę. Chodziło o opuszczony Polchem. Niestety nie wpuścił go tam syndyk masy upadłościowej.
To prawda. Weszliśmy tam przez jakąś dziurę, ale zdjęć nie robiliśmy, a nasz gość uznał, że skoro są z tym problemy to nie ma sensu się upierać. Tak oto przez ograniczoność urzędnika Toruń prawdopodobnie coś stracił.

Moglibyśmy teraz zobaczyć te zdjęcia w CSW - bezcenną dokumentację kawałka Torunia w obiektywie jednego z największych wizjonerów kina.
W CSW będą fotogramy, które zrobił w Bydgoszczy, gdy przyjechał do nas w 2012 roku. Znalazłem mu na terenie Zachemu resztki tego, co zostało z dawnej fabryki dynamitu. Miałem obawy o zbytnią degradację tego miejsca, właściwie całkowicie zarośniętego przez leśną roślinność…

To musiało się spodobać?!
Był zachwycony ! Niedawno powiedział mi: „Wiesz, to było jedno z najlepszych miejsc, w których byłem”. Zaskoczyło mnie to ponieważ ruiny łódzkich fabryk wydawały się bardziej ekspresyjne z filmowego punktu widzenia. Okazało się jednak, że siły natury destruujące to, co stworzył człowiek, narzucające swój ład silniej oddziałały na Davida. Myślę, że zadziałało tu poczucie „zatrzymania czasu” i odnalezienia dziwnych znaków jakie stworzyła natura na resztkach industrialnej przeszłości jakby chciała tam zaznaczyć obecność innych transcendentalnych światów.

Rozumiem, że toruński gotyk go nie oczarował?
David głośno mówi, że to jest bardzo piękne miasto.

David Lynch medytuje…
Tak, to dla niego bardzo ważne bo pomaga ludziom eliminować agresję. Warto jednak wiedzieć, że to jest także temat dla niego bolesny po tym, jak nieuczciwie przedstawił go pewien młody filmowiec z Niemiec. Niestety komentowano to również w Polsce. Oburzająca manipulacja początkującego dokumentalisty.

W jakim filmie?
Chłopak tuż po szkole filmowej poprosił Davida by opowiedział mu o medytacji. David się zgodził. Chłopak chciał zaistnieć, zwrócić na siebie uwagę poprzez wywołanie skandalu więc zamiast uczciwie pokazać działania Davida oskarżył transcendentalnie medytujących o oszukiwanie ludzi, naciąganie ich na pieniądze. Sugestia, że David bierze udział w czymś takim to absolutne nadużycie. Znam go 20 lat. Nigdy nikogo z nas nie namawiał do medytacji. Dopiero gdy zapytałem wyjaśnił mi w jaki sposób ta technika pomaga w eliminowaniu negatywnych emocji. Powiedział, że zmieniła go w lepszego człowieka.

Był „złym człowiekiem”? Jak to rozumieć?
Powiedział tylko, że zanim zaczął medytować był człowiekiem, którym więcej nie chciał być. On medytuje ponad 40 lat, dwa razy dziennie i nie było dnia, żeby tego nie zrobił. W Dworze Artusa będzie opowiadał na czym polega technika usuwania złych emocji, a w CSW pokażemy jego film o tym, czym jest medytacja transcendentalna. Najlepiej jednak posłuchać go na żywo, gdy opowiada w jaki sposób można poszerzyć własną świadomość, jak pomaga to kreatywności. Jeśli go poznasz, to zauważysz dysonans między tym jaki jest i tym jakie robi filmy… No, może poza „Prostą historią” i „Człowiekiem słoniem”.

A kogo się spodziewałeś przed pierwszym spotkaniem? Demiurga?
Pełnego przewrotnej energii prowokatora… Takiego Andrzeja Żuławskiego połączonego z Rolandem Joffe. A tu nagle spotykam człowieka będącego emanacją spokoju. W jego towarzystwie czujesz się jak w bańce ciepła i dobra.

Po obejrzeniu „Prostej historii” zastanawiałem się, czy to nie jest właściwy Lynch, czy nie pokazał swej prawdziwej natury, bo jeśli taki wizjoner robi film z linearną narracją, to musi mieć ku temu powód.
Jest w tym bardzo dużo racji.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Człowiek, obok którego czujesz się jak w bańce ciepła i dobra… - Toruń Nasze Miasto

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto