Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciężko chorą pacjentkę wypisano ze szpitala w Toruniu i odwieziono do domu w nocy!

Justyna Wojciechowska-Narloch
Justyna Wojciechowska-Narloch
W szpitalu twierdzą, że nocny transport pacjentki zorganizowano na jej życzenie
W szpitalu twierdzą, że nocny transport pacjentki zorganizowano na jej życzenie Fot. Jacek Smarz
Bliscy 68-letniej pani Renaty do dziś nie mogą dojść do siebie po tym, co spotkało ich w nocy z piątku na sobotę. Twierdzą, że personel Specjalistycznego Szpitala Miejskiego przy ul. Batorego bez uzgodnienia z rodziną wypisał ciężko chorą pacjentkę do domu, a karetka przywiozła ją tam w środku nocy. W lecznicy natomiast zapewniają, że rodzina była powiadomiona, a transportu wcześniej nie dało się zorganizować.

Zobacz wideo: Teleporada w jeden dzień? Nowy pomysł ministra zdrowia.

Pani Renata ma 68 lat. Jest po amputacji nogi, przeszła dwa zawały serca i kilka udarów. Częste hospitalizacje w jej przypadku to nic nadzwyczajnego. Starsza, niedołężna kobieta mieszka z synem i wnukiem na toruńskim Rubinkowie. W opiece nad chorą pomaga też pani Lucyna z ul. Krasińskiego, dla której ta jest ciocią. I to właśnie ona zadzwoniła do naszej redakcji o opowiedziała całą tę bulwersującą historię.

Chora pacjentka wypisana ze szpitala w nocy

- Nie wiem, jak można tak potraktować starego, chorego człowieka, jak można w tak nieodpowiedzialny sposób zakpić z jego bliskich – nie kryje wzburzenia pani Lucyna. - Postawiono nas w sytuacji, w której nikt nie chciałby się znaleźć. Ciocię odstawiono pod blok w środku nocy jakby była workiem kartofli.

Starsza pani trafiła na oddział wewnętrzny Specjalistycznego Szpitala Miejskiego przy ul. Batorego w czwartek, 11 lutego. Przy przyjęciu jako osoby do kontaktu podano numery telefonów wnuka pacjentki oraz pani Lucyny. Rodzina kontaktowała się z personelem oddziału kilkakrotnie. Jak twierdzą, pierwszy raz o termin wypisu zapytali w środę, 17 lutego. Wówczas uzyskali informację, że będzie to najprawdopodobniej najbliższy piątek, najpóźniej poniedziałek 22 lutego. W piątek bliscy pani Renaty znów zadzwonili na oddział. Mieli usłyszeć, że nie ma jeszcze wypisu i pacjentka najpewniej zostanie w szpitalu przez weekend. Zapewniono ich także, że zostaną powiadomieni, gdyby coś miało się zmienić.

Trwa głosowanie...

Czy wciąż przestrzegasz reżimu sanitarnego?

Tej wersji zdecydowanie zaprzecza szpital.

Polecamy także

- 19 lutego w godzinach przedpołudniowych lekarz prowadzący skontaktował się z rodziną pacjentki wskazaną w dokumentacji medycznej w celu ustalenia daty wypisu z oddziału – wyjaśnia Kamila Chyzińska, rzeczniczka Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu. - Lekarz poinformował, iż pacjentka zostanie wypisana z oddziału w dniu rozmowy, tj. 19 lutego, a z uwagi na stan zdrowia chora może zostać odwieziona do miejsca zamieszkania transportem medycznym, który świadczy dla tutejszego szpitala firma zewnętrzna.

Karetka przywiozła pacjentkę w nocy

Bliscy pani Renaty utrzymują jednak, że szpital nie poinformował ich o dacie wypisu. Tym większe było zdziwienie pani Lucyny, gdy tuż przed pierwszą w nocy z piątku na sobotę zadzwoniła jej komórka. Odruchowo odebrała telefon z głębokim przekonaniem, że stało się coś bardzo złego.

Polecamy

- Myślałam, że ktoś umarł, bo kto normalny dzwoni o tej porze? Okazało się, że to sanitariusz z karetki, który przywiózł ciocię pod blok, ale nikt mu nie otwiera. Był bardzo nieuprzejmy, wręcz chamski. Twierdził, że na pewno wszyscy jesteśmy pijani i dlatego nie otwieramy – opowiada pani Lucyna.

Kobieta mieszka na Bydgoskim Przedmieściu, a zdenerwowany sanitariusz stał pod blokiem na Rubinkowie, gdzie zameldowana jest jej ciotka. Pani Lucyna zadzwoniła do jej wnuka, który uruchomił wyłączony na noc domofon i odebrał babcię. Od obsługi karetki miał jeszcze usłyszeć, że w przeciwnym razie odwieźliby panią Renatę z powrotem do szpitala.

- Czy to takie dziwne, że ludzie w nocy śpią albo, że wyłączają domofon, by im nie przeszkadzano? Gdybyśmy wiedzieli, że mają przywieźć ciocię, czekalibyśmy, a nie spali – mówi pani Lucyna.

Polecamy także

Transport ze szpitala na życzenie pacjentki

Po tym zdarzeniu rodzina była tak zdenerwowana, że do rana nikt nie zmrużył oka. W sobotę bliscy pacjentki próbowali wyjaśnić, jak to się stało, że ciężko chorą kobietę transportowano do domy w środku nocy. Kto zgodził się na przewóz? Kto wydał panią Renatę z oddziału w środku nocy? Niestety, nie dostali żadnych sensownych wyjaśnień. O to samo my zapytaliśmy szpital.
Jego rzeczniczka zaznaczyła na wstępie, że w feralny piątek firma transportująca chorych miała aż dziewięć kursów, z czego sześć dotyczyło wyjazdów poza Toruń.

- Biorąc pod uwagę trudne warunki na drogach, a także duży odsetek wyjazdów poza Toruń znacząco wydłużył się czas, jaki był niezbędny do realizacji wszystkich zleceń. Uwagę zwrócić należy także na to, iż w pierwszej kolejności transportowane są osoby, które z uwagi na stan zdrowia muszą być hospitalizowane w innych podmiotach leczniczych – tłumaczy Kamila Chyzińska. - Pacjentka, o której mowa, znajdowała się w tym czasie na oddziale, bezpiecznie oczekując na swoją kolej, pod opieką lekarską oraz pielęgniarską. Oczywistym jest, iż najlepszym rozwiązaniem byłoby odwiezienie pacjentki w godzinach porannych następnego dnia. Jednak ze względu na wyraźne życzenie pacjentki, która ma do tego prawo, zdecydowano się na przewóz do domu mimo nocnej pory.

Rodzina pani Renaty nie przyjmuje tych wyjaśnień. Będzie się domagać wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za całą tę sytuację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto