Obejrzyj wideo: Nowe rondo w Toruniu
W toruńskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Przybyszewskiego przebywa obecnie niemal 300 psów. To naprawdę dużo. Zdecydowana większość z nich to zwierzaki, które kiedyś miały dom. Znalazły się na ulicy, bo właściciele już ich nie chcieli. Dlaczego? Bo przestały być szczeniaczkami, słodkimi kuleczkami, bo gubią sierść na nowym dywanie, bo pogryzły kapcie, albo zwyczajnie się zestarzały i potrzebują weterynarza. A może są po prostu brzydkie i w niczym nie przypominają modnych obecnie ras....
Padają trudne pytania
Chyba wszyscy chcemy, żeby takie smutne scenariusze zdarzały się jak najrzadziej. Dlatego w toruńskim przytulisku mają swoje dość rygorystyczne procedury dotyczące adopcji. Pracownicy schroniska wykazują się naprawdę dużą skrupulatnością, by jak najdokładniej sprawdzić dom, do którego pies ma trafić. Interesują ich nie tylko warunki lokalowe, liczba domowników w mieszkaniu, ich stan zdrowia czy styl życia, ale też sytuacja finansowa potencjalnego właściciela. I nie robią tego z wścibstwa, lecz z zupełnie innych pobudek: odpowiedzialności za przekazywane ze schroniska zwierzę.
- Bywa i to wcale nierzadko, że ludzie się oburzają, wściekli pytają "a co to was obchodzi, gdzie i jak mieszkam" - opowiada Agnieszka Szarecka, kierowniczka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Toruniu. - Nas to obchodzi i to bardzo, bo jest spora różnica pomiędzy domem z ogrodem, a mieszkaniem na czwartym piętrze w bloku bez windy. Musimy wiedzieć, czy przyszły właściciel będzie miał czas dla psa, czy ma inne zwierzęta, czy w domu są małe dzieci. To w interesie obu stron: by człowiek był szczęśliwy, a pies razem z nim.
A pytania o pieniądze? Te też są jak najbardziej na miejscu. W schronisku muszą wiedzieć, czy zainteresowaną adopcją osobę stać będzie na odpowiednią karmę i leczenie w razie problemów zdrowotnych. Tu często ważnym sygnałem jest opłata adopcyjna, która w toruńskim przytulisku wynosi 150 zł niezależnie od wielkości psa. Jeśli dla kogoś to zbyt duże pieniądze, to raczej nie należy się spodziewać, że będzie gotów płacić za szczepienia czy kontrole weterynaryjne.
- To już nie są te czasy, że pies był po prostu przy rodzinie i zjadał resztki z obiadu, co nie wszyscy sobie uświadamiają - dodaje Agnieszka Szarecka. - Zwierzę trzeba odpowiednio karmić i dbać o nie również przez badania profilaktyczne. Wielu ludzi wciąż tego nie rozumie, a potem trafiają do nas psy tak zaniedbane weterynaryjnie, że już nie możemy im pomóc.
Polecamy
- „The Guardian” wskazał 10 najlepszych atrakcji Polski. Możecie być zaskoczeni
- W Toruniu powstanie Akademia HIMARS. Pierwsze wyrzutnie artylerii rakietowej w Polsce
- Śmiertelny wypadek na pasach w Toruniu. Kierowca potrącił pieszego i uciekł
- Run Toruń - Zwiedzaj Ze Zdrowiem. Prawie dwa tysiące biegaczy w Toruniu! [zdjęcia]
Miłość na spacerze
Jak już wspomnieliśmy wyżej, adopcja psa z toruńskiego schroniska wiąże się z pewnymi zasadami. Nim w ogóle odwiedzimy przytulisko z zamiarem wybrania zwierzaka dla siebie, najlepiej wcześniej sprawdzić opisy i zdjęcia zwierzaków w internecie. Są one dostępne na stronie przytuliska oraz w mediach społecznościowych.
- Kolejnym krokiem powinien być telefon do nas i umówienie się na spotkanie. Wtedy można psa zobaczyć na żywo, zalecamy też spacer ze zwierzakiem, bo nie zawsze bywa tak, że miedzy człowiekiem a zwierzęciem zaiskrzy - tłumaczy Agnieszka Szarecka. - Tu zdarzają się bardzo piękne historie. Jakiś kundelek przesiedzi u nas w kojcu 2, 3 lata i nikt go nie chce. Nagle zjawiają się ludzie, którzy przychodzą po innego psa, ale spacer nie kończy się sukcesem. Biorą więc tego naszego kundelka na smycz i idą z nim do parku. I kiedy wracają widzimy, że i psa, i człowieka trafiła strzała Amora. On musiał przesiedzieć swoje w schronisku, by trafić na tego właśnie człowieka.
Przyszły właściciel wypełnia też ankietę adopcyjną, kiedy już podejmie ostateczną decyzję. Co ważne, przez dwa tygodnie od adopcji może liczyć na pełną opiekę weterynaryjną ze strony schroniska. Jeśli w tym czasie pojawią się jakieś problemy zdrowotne u psa, koszty leczenia pokrywa toruńskie przytulisko. Jego pracownicy służą też pomocą przy problemach behawioralnych ze zwierzakiem.
Czasem ciężko o uśmiech
Agnieszka Szarecka mówi bez ogródek, że ona i jej pracownicy czasem mogą się wydawać ludziom niemili. Nie wynika to jednak z braków w wychowaniu czy ze zwykłej nieuprzejmości. Czasem w tej pracy bywa po prostu tak ciężko, że nie sposób się uśmiechać.
- Spotkanie adopcyjne mamy na przykład tuż po tym, gdy przyjęliśmy psa od jego właściciela. Ten trzęsie się ze strachu, jest przerażony, nie rozumie czemu ma zostać w kojcu. A jego pan? Powiedział nam, że nie chce już swojego pupila, że jak go nie weźmiemy, to pojedzie do lasu i tam go przywiąże do drzewa - opowiada kierowniczka schroniska. - Po czymś takim trudno się uśmiechać do ludzi.
Decydując się na adopcję psa pamiętajmy więc, że to zobowiązanie na lata. I nie sugerujmy się modą na konkretną rasę, ale tym jakie warunki możemy stworzyć zwierzęciu, które przygarniemy.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?