Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Borysowski - mistrz koloru i uchwyconych sytuacji w Ratuszu

Janusz Milanowski
Grzegorz Olkowski
Stanisław Borysowski nie stawiał dzieła ponad widza. Warto przekonać się o tym na wystawie jego prac w Ratuszu Staromiejskim - lektura obowiązkowa.

„Artystę fascynuje uchwycona sytuacja. Zakochuje się we fragmencie życia, pejzażu i to przekształca w sztukę, to jest moment, jakieś wewnętrzne zapotrzebowanie. I to jest sztuka” - tak Stanisław Borysowski powiedział w jednym z wywiadów. I ten motyw jego myśli widać w wielu obrazach i grafikach pokazanych na wystawie w Ratuszu Staromiejskim. Nawet w tych socrealistycznych „produkcyjniakach” (sam je tak nazywał) jest ów fragment życia, psychologicznej obserwacji postaci, przemawiającej do widza spojrzeniem - jak znakomicie namalowana „Kobieta” z 1953 r.
Warto wiedzieć, że Bory-#sowski tworzył z myślą właśnie o nim. Sztuka, według niego, staje się sztuką dopiero, gdy przejdzie przez inne ludzkie oczy. Dlatego przywiązywał on olbrzymią wagę do wystaw, gdyż jako twórca nie był typem artystowskim, jak wielu innych w jego pokoleniu, stawiających dzieło ponad wszystko i z widzem włącznie.

Obrazy przyszłe

Początek wystawy pokazuje poszukiwania z przedwojennego okresu paryskiego, kiedy to szukał u największych, co widać choćby w „Kąpiących się” przypominających Cezanne’a . Zresztą sam Borysowski przyznawał, że po Parużu miał najwięcej przemyśleń. - Podkreślał też, że żaden twórca, ani kolega nie miał na niego wpływu - mówi Anna Kroplewska-Gajewska, kurator wystawy. - Wspominał jednak rozmowy z Józefem Pankiewiczm, z którym omawiali „obrazy przyszłe”, a nie te, które mieli właśnie na sztaludze.
Te początkowe poszukiwania zapowiadają malarstwo, w którym wszystko rozgrywać się będzie wokół koloru i bardzo płaszczyznowe, bez strachu przed konturem stosowanym często i z wdziękiem. Przykładem są znakomite martwe natury wypożyczone z bydgoskiego Muzeum Okręgowego, powstałe jeszcze przed Paryżem.
Realizm, ale zdeformowany dynamizmem pędzla, niespokojną faktura dzieła i wypracowany, własny koloryzm - bogaty, intensywny w ścierających się płaszczyznach. Taki język obrazów wypracował Stanisław Borysowski do czasu zanim świat oszalał w 1939 r. On zaś dalej obserwuje rzeczywistość, by ją przetwarzać i nigdy nie zrezygnuje z odniesień do niej, nawet gdy stworzy abstrakcję, albo fragment materii. Kawałek kreski, jakiś zawijas czy plama zawsze są przedstawieniem „czegoś” (zwierzęcia, bezwładu, opusu) - artysta lubił nazywać. W ten sposób nigdy nie uciekł od świata pewnych przedstawień.

Przemiany i ślady ręki

Kompozycja wystawy ciekawie pokazuje przemiany mentalne Borysowskiego; od paryskiego i krakowskiego realizmu, kiedy to pracował od wczesnego rana do wieczora i nazywano go fabyką”, aż po sztukę materii, kiedy to z koloru, płaszczyzn i faktur kreował wręcz czystą sztukę.
Po drodze niejako, warto zatrzymać się przy „Portrecie Basi” (1945 r.) ze zbiorów gru-#dziądzkiego muzeum. Melancholijna kolorystyka dla postaci namalowanej jakby z nostalgią. Tu szczególnie widać jego kolorystyczny geniusz, podobnie zresztą jak w innych portretach pokazanych na tej wystawie.
Jest też w tej ekspozycji miejsce szczególne, choć za szklaną gablotą. Są w niej jego palety, rylce, walizeczka z farbami i blachy do odbijania grafik. Tych grafik, o których mawiał, że są jego malarstwem.

Nauczyciel

Dla porządku rzeczy wypada przypomnieć, że był Stanisław Borysowski współzałożycielem Wydziału Sztuk Pięknych UMK, na którym dziś wykładają jego znakomici uczniowie, tacy jak prof. Lech Wolski czy prof. Mieczysław Ziomek. Borysowski, Jamontt, Niesiołowski - to ci wybitni twórcy stworzyli powojenne środowisko artystyczne Torunia. Szkoda, że tylko on z tej trójki nie ma w naszym mieście żadnej ulicy ku pamięci, choć na pewno takowej nie potrzebuje by zostać zapamiętanym tu na zawsze.
W tym roku przypada 110 rocznica jego śmierci. Przy-#po mnijmy, że od 1946 był profesorem i kierownikiem Zakładu Malarstwa na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, a w latach 1953-72 równolegle uczył w PWSSP (dzisiejsza ASP) w Gdańsku. Inspirował działania artystyczne i założył w 1958 roku słynnej Grupy Toruńskiej.
Przez czterdzieści lat działalności dydaktycznej na uczelniach artystycznych w Toruniu, Łodzi i w Gdańsku, wywarł silny wpływ na kolejne pokolenia malarzy i grafików. Zmarł 1 maja 1988 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto