Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bolesław Radomski z Torunia dziś jest jednym z najlepszych pilotów na świecie!

Joachim Przybył
Fot. Archiwum bolesława radomskiego
Bolesław Radomski ma 34 lata. W powietrzu spędził 4,5 tysiąca godzin, z czego tysiąc w lataniu sportowym

Latanie precyzyjne to najbardziej polska konkurencja w podniebnym sporcie. Od 1981 roku zdarzyły się zaledwie cztery sezony bez naszego medalu na mistrzostwach Europy lub świata. W tym roku roku najlepszych pilotów globu poznaliśmy w duńskim Skive. Bolesław Radomski prowadził po pierwszym dniu mistrzostw, ostatecznie indywidualną rywalizację zakończył z brązowym medalem. Zaś w drużynie biało-czerwoni nie mieli konkurencji - zajęli sześć miejsc w czołowej dziesiątce.

Torunianin w Skive stanął dwa razy na podium, choć przed mistrzostwami zmagał się z chorobą. - To było poważne zatrucie pokarmowe, schudłem 5 kilogramów, do Danii jechałem z sucharami w walizce. Bałem się czy nie będzie problemów z jedzeniem, czy zniosę dobrze stres i obciążenie fizyczne. Dopiero dobry pierwszy przelot zapewnił mi zastrzyk optymizmu - opowiada Radomski.

Harcerze na niebie

Latanie precyzyjne to trochę takie harcerskie podchody. Liczą się umiejętności pilotażu, dokładność, stalowe nerwy, ale także doskonały wzrok i orientacja w terenie. Piloci lecą po wyznaczonej trasie, oceniane są trzy główne elementy:
nawigacja - trzeba pokonać wyznaczoną trasę, osiągając wyznaczone punkty z maksymalną dokładnością (minimalna wysokość lotu to 150 m). Torunianin musiał pojawiać się na kolejnych punktach z dokładnością do 2 sekund, każda sekunda więcej to 3 punkty karne. W swoim najlepszym locie w Danii Radomski spóźnił się w sumie o zaledwie 6 sekund w ciągu 1,5 godziny!

obserwacja - pilot musi zidentyfikować z powietrza i oznaczyć na mapie obiekty, które zna tylko ze zdjęć. To mogą być pojedynczy budynek, drzewo, fragment jeziora, znak graficzny na ziemi. Umieszczone są w korytarzu szerokości 100 m. Z perspektywy kabiny samolotu niektóre wyglądają jak kropka na ziemi.
lądowanie - oceniana jest celność przyziemienia, wyznaczony obszar to prostokąt 12 na 52 metry. Trzeba celować w tzw. linię zerową na środku, a pilot podchodzi z prędkością ok. 70 km/h (prawie dwukrotnie mniejszą niż zwykle). Spróbujcie trafić piłką do kosza ze środka boiska, szanse są podobne.

- Kluczem jest odpowiednia koordynacja i organizacja. Muszę wiedzieć, kiedy mam się skoncentrować na kierunku lotu, kiedy mogę rozglądać się po ziemi. Czasami lepiej odpuścić sobie jeden obiekt niż spóźnić się 10 sekund na punkcie kontrolnym. Duże znaczenie ma pogoda i dokładność. Czasami kreska przesunie się przy obliczeniach o milimetr i już pojawia się błąd w czasie lotu - opowiada torunianin.
W Danii Radomski prowadził po pierwszym dniu, w nawigacji i obserwacji osiągnął w sumie drugi wynik, a szanse na złoto stracił w lądowaniach (62 punkty karne). W tej konkurencji i w całych mistrzostwach najlepszy był Francuz Damien Vadon.

Na początku go nie chcieli
Bolesław Radomski o samolotach i podbijaniu nieba marzył od dzieciństwa. Zaczęło się od modeli samolotów, które zaczął kleić już w przedszkolu. Gdy z wycieczką szkolną pojechał do Warszawy, największe wrażenie wywarł na nim nie Pałac Kultury, a startujące samoloty na Okęciu.
- Wtedy już byłem pewny, że w chcę zostać zawodowym pilotem. Szczególnie pociągały mnie samoloty pasażerskie - wspomina Radomski.

W 1997 roku zapisał się na kurs szybowcowy w Aeroklubie Pomorskim i wreszcie wzbił się w powietrze. Drogę życiową miał wytyczoną bardzo precyzyjnie i realizuje ją z żelazną konsekwencją. Studia na Politechnice Rzeszowskiej, czyli w naukowym mateczniku polskiego lotnictwa. Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa był tylko kolejnym krokiem do upragnionej specjalizacji - pilotażu samolotów komunikacyjnych. Na kolejne kursy latania zarabiał w Kanadzie i Irlandii.

Co ciekawe, przyszły mistrz świata nie od razu został przyjęty na kurs w Toruniu. - Było tylko 15 miejsc, a koledzy mieli więcej godzin w powietrzu. Nie zniechęciłem się, odczekałem rok i wreszcie się udało.
Jak szybko poleci Wilga?

Nieco później pojawił się sport lotniczy. Radomski lataniem precyzyjnym zainteresował się w 2003 roku, a zadecydował o tym przypadek. W czasie zawodów pomagał sędziom ustawiać znaki dla pilotów.
- Dziś do pomiarów używana jest precyzyjna elektronika, wtedy sędzia siedział z dwiema tyczkami, które były połączone sznurkiem. Gdy samolot przeciął jego linię, to sędzia zaznaczał na liście. Zdarzały się wpadki. Kolega pilotował Wilgę, która maksymalnie poleci 150 km na godzin, a według oznaczeń sędziów pędziła 200 km/h - wspomina.

Postanowił sam spróbować i lotnikiem okazał się bardzo utalentowanym. W 2003 roku zaliczył pierwszą trasę w Toruniu, a już sześć lat później został mistrzem Europy w lataniu rajdowym. To konkurencja, w której startują załogi - pilot i nawigator. Radomski w debiucie towarzyszył doskonałemu pilotowi, nieżyjącemu już Wacławowi Wieczorkowi. - Wiele się wtedy nauczyłem. W tym najważniejszą rzecz za sterami: zawsze zachować spokój. Nie można się nigdy denerwować, zawsze trzeba robić swoje.
Od tego czasu praktycznie nie schodzi z podium największych światowych imprez. W 2011 roku zdobył pierwsze mistrzostwo świata w lataniu precezyjnym. Na początek w drużynie, ale dwa lata temu był także najlepszy indywidualnie. Mistrzem Polski w lataniu rajdowym i precyzyjnym był już czterokrotnie, w ubiegłym roku wygrał obie konkurencje.
Trzeba mieć spokojną głowę
Na co dzień Radomski jest pilotem samolotów pasażerskich, zasiada za sterami odrzutowca średniego zasięgu Embraer 170. Czy latanie precyzyjne pomaga mu w pracy? - Tam pilotowanie oparte jest na procedurach. Natomiast w sporcie jest więcej stresu i napięcia. Dzięki temu wiem, że w przypadku trudnej sytuacji w czasie lotu pasażerskiego jestem w stanie się opanować i zareagować właściwie.

Trening nie jest intensywny. W Polsce i Europie rywalizacja rusza zwykle w kwietniu. Wystarczy wtedy kilka przelotów, bo zbyt duża intensywość może wręcz zaszkodzić. Wyjątek to lądowania, nad którymi trzeba dłużej popracować. Radomski podkreśla, że ważniejszy jest psychiczny komfort pilota. - Trzeba mieć wszystko poukładane w sprawach prywatnych, żeby na zawodach zachować spokojną głowę. Nawet remont w mieszkaniu może zmącić komfort psychiczny, a wtedy trudno osiągnąć dobry wynik. Jesteśmy sportowcami, którzy jednak głównie pracują głową, a mniej mięśniami. Sam jestem nerwowy przed startem, ale gdy koła oderwą się od ziemi, jest już pełen spokój, nie mam już wtedy wątpliwości, co mam robić.

Latanie precyzyjne to sport raczej bezpieczny, najczęściej dochodzi do wypadków w czasie lądowań, gdy pilot ma za małą prędkość lub zahaczy skrzydłem o ziemię. - Więcej już niebezpiecznych sytuacji jest w lotach pasażerskich. Dlatego co pół roku trenujemy rozwiązywanie problemów na symulatorze. W sporcie najtrudniejsze decyzje związane się z pogodą. Gdy zbliża się burza, trzeba rozważyć, czy lecieć dalej, czy zawrócić. A jeśli sam zawrócę, a inni będą kontynuować lot? To trzeba już samemu rozstrzygnąć. Trzeba pamiętać, że w powietrzu nie ma schematów, a każda sytuacja jest inna - podkreśla nasz rozmówca.
Polski gen latania

Najważniejsze cechy dobrego pilota? - Opanowanie, koncentracja, umiejętność analizowania sytuacji oraz podejmowanie odpowiedniej decyzji. Bywa, że czasu na reakcję jest bardzo mało. W rywalizacji sportowej latamy na niskich wysokościach i wtedy w przypadku problemów są to dwie, góra trzy minuty.
Polacy tych cech mają najwyraźniej pod dostatkiem. W sportach lotniczych dominujemy od początku lat osiemdziesiątych. Czy Polacy mają naturalny talent do podbijania nieba?

- Myślę, że mamy silną potrzebę czucia się wolnymi i niezależnymi. Widać to nawet w naszej reprezentacji, wszyscy piloci są silnymi indywidualistami. Latanie wychodzi nam świetnie, choć pewnie w sporcie drużynowym byśmy się w ogóle nie sprawdzili. Od czasów sukcesu Żwirki i Wigury mamy to charakterystyczne wyczucie przestrzeni w genach. Lotnictwo nie jest proste, nie wystarczy kupić piłki czy nart, tu trzeba zainwestować wiele czasu i środków, ale jeśli już ktoś zostaje pilotem, to wsiąka w to na dobre.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto