Zobacz wideo: 500 Plus jednak bez waloryzacji? Takie są plany rządu.
Pani Katarzyna żyje na 36 metrach kwadratowych z szóstką dzieci i chorym, niepełnosprawnym ojcem. Dzieci ma jednak ósemkę, ale dwie pociechy mieszkają u babci. Najstarszy jest Sylwester 17 lat, kolejno Adrian 16, Bartłomiej 15, Patrycja 14, Monika 13, Małgosia 12, Adaś 4 i Nadia 3. Z pierwszym mężem rozstała się, jak mówi dużo pił. Z drugim partnerem była sześć lat razem, miała z nim dwójką najmłodszych pociech. Niestety w kwietniu ubiegłego roku pan Adrian zmarł.
Kilka dni temu ojciec kobiety trafił do lipnowskiego szpitala na oddział ZOL.
Pani Katarzyna została sama.
- Prosiłam o łazienkę, mieliśmy tylko ToiToi na podwórku. Czy zimno, czy deszcz musieliśmy wychodzić z kamienicy, iść przez ulicę i pędzić do toalety. Najmłodsze dzieci wieczorem załatwiały się do nocnika – opowiada pani Katarzyna.
O spartańskich warunkach w mieszkaniu kobiety już pisaliśmy. Pani Katarzyna nie pracowała, utrzymywała się z zasiłków i pomocy miasta. Teraz uważa, że program telewizyjny źle wpłynął na jej wizerunek i bardzo dużo zmieniło się w jej życiu.
- Starałam się, jak mogłam. Nikt nie pokazał mi, jak być dobrą mamą, bo sama wychowałam się w domu dziecka. Kocham moje dzieci i nie robiłam im krzywdy – tłumaczy kobieta. - Może nie mieliśmy dobrych warunków, ale zawsze były najedzone i ubrane.
Kilka dni temu w życiu kobiety bardzo wiele się zmieniło.
- Niestety dzieci zostały mi odebrane. Przez złe warunki, bo nie każde miało łóżko i nie było toalety – uważa mieszkanka Lipna. - Nie mam jednak postanowienia sądu i nie wiem, co się dzieje. Jestem na zastrzykach, nie wiem, co mam robić. Najgorsze jest to, że dzieci są w rodzinie zastępczej koło Częstochowy, bardzo daleko.
Tylko czwórka dzieci, postanowieniem sądu, trafiła do rodziny zastępczej. Dwoje starszych jest w placówce. - Nie łączyli się na lekcjach, nie chodzili do szkoły, ignorowali moje polecenia. Trafili do placówki, ale wiem, że wrócą do mnie – opowiada Katarzyna Wysocka. - Po udziale w programie zaczęło się dziać. Nie miałam z tego korzyści, a wiele straciłam. Wszyscy zaczęli się mi przyglądać.
Pani Katarzyna martwi się o najmłodsze dzieci, które mogą jej nie pamiętać. - Dwie najstarsze córki są w innej rodzinie, dwie najmłodsze w innej. Dzwoniłam do nich, pojadę, czekam na uzasadnienie sądu. W głowie mam tylko ten płacz dzieci – mówi kobieta.
Mimo wielu nieprzychylnych osób może liczyć na pomoc znajomej, która zaoferowała wsparcie. - Przypilnuję ją, żeby posprzątała, kupiła łóżko piętrowe dla dzieci, bo wcześniej spały na materacach ułożonych na podłodze. Nie wiem, ile dzieci będą przebywać w rodzinach zastępczych, wszystko zależy od sprawy w sądzie – uważa jej sąsiadka, która sama jest rodziną zastępczą dla wnuka.
- Zrobię wszystko, żeby dzieci do mnie wróciły. Liczę, że ktoś pokieruje mną i pomoże, nie potrzebuje finansowego wsparcia. Jak każda matka kocham swoje dzieci, nigdy nie piłam i dbałam o nie, jak umiałam – tłumaczy.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?