Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teleexpress ma 25 lat. Reportaż o początkach

Stanisław Gazda
Teleexpress, jeden z najpopularniejszych programów informacyjnych nadawanych w Telewizji Polskiej, kończy dziś 25 lat. Podawane są w nim najnowsze i najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata, w szybkim tempie i często z dużą dawką humoru. Dziś specjalne, urodzinowe wydanie Teleexpresu. A my zamieszczamy reportaż o tej popularnej audycji z okresu gdy...miała roczek.

Warszawa. Chłodny wiosenny poranek. Jakże ciepły wydał mi się hall gmachu redakcji dzienników telewizyjnych przy placu Powstańców Warszawy, gdzie ma swoją siedzibę także „Teleexpress". Dziesiątki mijanych drzwi z przeróżnymi napisami. Zatrzymuję się przed tymi z napisem: „Redakcja Magazynu Młodzieżowego „Teleexpress". Tak. To tu kipi zawsze kocioł z najświeższymi informacjami.

I od razu szok! Nic tu nie ma z „wielkiej telewizji". Żadnych kamer, reflektorów, monitorów. Zwyczajne pokoje redakcyjne, z biurkami, maszynami do pisania, telefonami. Z tą tylko różnicą, że znaczną część ścian pokoi, wygospodarowanych z sali konferencyjnej, stanowią szyby. Prawie cała ze szkła jest hala maszyn, przed drzwiami której stoją czytając depesze, bohaterowie „Teleexpressu". W trakcie emisji ustawia na jest przed nimi przenośna kamera, dwóch panów zapala jasne jodówki, jeden kuca z trzymanym w ręku mikrofonem. Ot, i cała „Teleexpressowa" telewizja...

Podobnie zaskoczony był Shakin Stewens. Wszedł do redakcji, rozejrzał się i chciał wychodzić. Myślał, że to pomyłka. Dla pewności zapytał, czy to tu właśnie robi się ten fajny program o 17.15? Tak. Bo jemu wydawało się, że przyprowadzono go do jakiejś prowizorycznej i ubogiej, prywatnej stacji telewizyjnej...

„Teleexpress" podstawia się już o dziewiątej. Właśnie o tej porze są w redakcji Danuta Becker-starszy redaktor techniczno-programowy i Zbigniew Niedzielec- kierownik produkcji. Pani Danuta prowadzi sekretariat; przyjmuje korespondencje, segreguje materiały agencyjne i prasę dla dziennikarzy. Pan Zbyszek natomiast jest człowiekiem od wszystkiego. Na jego głowie jest zamawianie rozmów z korespondentami w ośrodkach telewizyjnych, ustalanie godzin łączenia, uzgadnianie czasu przekazu. Dba, by wszystko było na czas i w ustalonym porządku oraz o sprawy finansowe - wycenę pracy ekipy „TE", czyli 38 tysięcy złotych do podziału za każdą audycję dla ponad 30 osób w nią zaangażowanych.

Przez cały czas słyszę pytania o Małgorzatę Wojnowską - redaktora dzisiejszego wydania. To do niej urywają się telefony. Musi ustalić z korespondentami tematy materiałów, autorów zdjęć, przewidywaną długość i czas łączenia. Już jest.

- Dajcie! - mówi do słuchawki pani Małgosia. - Trzeba to ładnie sfilmować. Jakieś zbliżenia, panoramki. Tylko pamiętajcie - z dużą estetyką.
Wchodzi Zbigniew Krajewski. Jeszcze o siódmej rano słyszałem go w „Po-rannych Sygnałach".
- Od której na nogach? - pytam na powitanie.
- Co najmniej od piątej...

Zbyszek jest najlepszy do „dziupli", czyli do szybkiego czytania pod filmy. Jest doświadczonym radiowcem, więc czytanie idzie mu łatwo, chociaż uwa¬ża, że mógłby to robić lepiej. Możliwość doskonalenia się w szybkim i precyzyjnym czytaniu daje mu właśnie „TE".

Dzisiaj Hanna Borucka przyszła wyjątkowo prosto do „TE". Zawsze o tej porze chodzi do „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego", gdzie w trak¬cie kolegium ustala się m. in. pracę kamer - wyjazdy ekip reporterskich. Ona jest jedną z reporterek. Lubi robić materiały obyczajowe. Choć ma ich za sobą wiele - do dziś nie może zapomnieć rozmowy z 20-letnim chłopcem chorym na raka. Mocno ją przeżywała. „Poszło" wtedy zaledwie kilkadziesiąt sekund. Tak chciałoby się powiedzieć więcej... Tempo „Teleexpressu" nie pozwoliło...

Zwykle „TE" odjeżdża punktualnie, o 17.15. Raz się spóźnił o 3 minuty. Eurowizja przysłała wtedy materiał o samobójstwie skorumpowanego polityka Budda Dwyera, który przed kamerami stacji telewizyjnych strzela sobie w usta. Kto mógł wtedy przypuszczać, że depeszowiec zagraniczny montujący serwis, patrząc na te zdjęcia zemdleje i rozbije sobie głowę i to na kilka minut przed emisją...

Są już kolejne urocze reporterki: Anna Rogalińska, Grażyna Wocial i Justyna Zuń. Do „TE" trafiły z prasy i radia, ale wcześniej przeszły dobrą szkołę reportażu w „TKW" i „Naszej Warszawie". A co robi szef?
- Mam tego dość - wzdycha Oskar Bramski. - Coraz bardziej chudnę!
Mimo to, jak co dzień, przygotowuje wiadomości depeszowe na tzw.wejścia.

W telewizyjnym bufecie, rozmawiam przy herbacie z gwiazdą „Teleexpres- su" - Bożeną Targosz.
- To, że jestem w „TE", to czysty przypadek. Na co dzień pracuję w Polskim Radiu. Jestem spikerką. Kiedyś poszłam zobaczyć, jak się robi tę au¬dycję i tego samego dnia usłyszałam, że powinnam czytać depesze. I tak się zaczęło.
- Wcale niełatwo być „gwiazdą". Kiedyś idę ulicą i nagle słyszę za sobą swoją „kwestię": „Teleexpress - depesze!" Nie wiedziałam co wtedy zrobić. Najchętniej schowałabym się do jakiejś dziury. Radio zapewnia intymność i prywatność, a tak, niestety, stałam się osobą publiczna...
Siedzącą obok reporterkę Romę Stacherską, do „TE" zwabiła jego for¬muła i młodość zespołu.
- Robiąc „TE", nie czuje się dokonywania wielkiego dzieła - mówi. - Jest tak, jak byśmy spotykali się towarzysko, by zrobić wspólnie coś fajnego, ambitnego, choć każdy tu robi swoje.

I rzeczywiście, „ojciec Teleexpressu" - red. Józef Węgrzyn pozostawia swoim współpracownikom wolną rękę. Program ma być krótki: migawki z kraju i ze świata-spointowane przez lektora jednym-dwoma zdaniami. Żadnych narad, obrad, ani „gadających głów". Informacja musi być ciekawa, a nie tylko słuszna. Niezwykle ważne jest też w „TE" słowo. Ono nie może opisywać obrazu - musi go uzupełniać. Zdania nie mogą być przypadkowe. Trzeba je wymyślić, poprawić, wybrać najcelniejsze, najdowcipniejsze, trafiające do widza. Tak było właśnie z materiałem o największym w Polsce lodowisku. Niby nic ciekawego - dzieci jeżdżące na łyżwach. Ale ktoś, ni stąd, ni zowąd, powiedział: „No! Wreszcie jesteśmy na lodzie, o jaki nam chodziło!" - i informacja „poszła".

Widzę Wojciecha Reszczyńskiego - gwiazdora numer jeden „Teleexpressu".
- Kim byłbyś, gdyby nie „Teleexpress"?
- Tym, kim byłem przez dziewięć lat - pracownikiem Polskiego Radia. Czy praca w „TE", jest dla mnie awansem? Chyba nie. Awans byłby wtedy, gdybym przeszedł z redaktora na naczelnego. A czy to był przypadek? Nie, bo zdecydowałem się na to świadomie, choć nie bez oporów. Program? Na pewno jest trochę kontestatorski. Interesuje nas raczej głupota, bzdura - złe przejawy życia, których, niestety, jeszcze jest więcej niż dobrych. W związku z tym, pewnie bardziej niż inne programy - „nastrojone" jeszcze na sukces - „TE" oddaje to, co się w kraju dzieje. Właśnie w takiej audycji chciałem pra¬cować!
-A jak rozpoczęła się Twoja dziennikarska droga?
- Mnie szajba odbiła już w podstawówce. Wtedy napisałem pierwszy artykuł. Potem, w liceum współpraca z „Na przełaj", wydawanie „Na prze¬łaj przez Frombork", założenie „Monitora szkolnego", takiego na wzór tego telewizyjnego z Męclewskim i Małcużyńskim. Nawet trafiliśmy do nich, do telewizji. Wspominali tam o nas! I właśnie wtedy, po raz pierwszy uderzyła mi woda sodowa do głowy. Wydawało mi się, że jestem już tak sławny... I dlatego woda sodowa nie grozi mi już w tv, bo mam to po prostu za sobą. Potem studia prawnicze na UMK w Toruniu i studenckie radio. Dalej „Sygna¬ły Dnia", redakcje informacyjne dzienników i od 82 roku - program III PR. A teraz „TE".

Praca w nim daje mi możliwość otrzaskania się z kamerą, widzami, opa-nowania własnej tremy i nieśmiałości. Nigdy nie byłem bufonem ani zarozumialcem - raczej skromnym człowiekiem, dlatego teraz uczę się pew¬ności siebie.
- No właśnie. Gdy siadasz na konsolecie reżyserki w wynajmowanym studiu „TKW", bo gdzie indziej nie było dla Ciebie miejsca, i wypowiadasz swoją kwestię - mimo wszystko wydajesz się być zbyt pewnym siebie, alfą i omegą o kamiennej twarzy, przy pozornym luzie...
- Mój styl mówienia, moje zachowanie się, narzuca forma audycji i jej czas trwania. Muszę zmieścić informację w jak najkrótszym czasie - na doda¬tek pozbawioną zbędnych słów. Dlatego jestem konkretny, szybki i suchy. Ale nigdy pewny siebie i zarozumiały.
-A jaki jesteś prywatnie?
-Zwyczajnym, spokojnym człowiekiem, pełnym wątpliwości...

Marek Sierocki na ekranie „istnieje" zaledwie przez kilka sekund. Mimo to, każdy wie, kim jest i czym się zajmuje. Żeby być Markiem Sierockim z „Teleexpressu", trzeba...
- ... Najpierw interesować się muzyką - mówi prezenter. - Uchodziłem wśród kolegów trochę za takiego lekko „nawiedzonego", który wolne chwile spędza na słuchaniu muzyki i to niekiedy zupełnie innej od tej, która fascynowała moich rówieśników. Potem, jeszcze w szkole średniej, praca w dyskotece, następnie egzamin weryfikacyjny prezentera dyskotek przed komisją z Ministerstwa Kultury i Sztuki, dalej współpraca z „Trójką" i programem IV PR, gdzie w audycji „Muzyka nastolatków" prezentowałem nowe nagrania z własnym komentarzem, no i teraz „Teleexpress".
- Wiem, że piosenki miał prezentować Marek Niedźwiecki, ale on telewizji zwyczajnie się bał, nie chciał się pokazać. Twój debiut też wypadł fatalnie -jednak zostałeś - i dziś, obok Reszczyńskiego jesteś najbardziej popularną postacią w „TE".
- Rzeczywiście, to są tylko trzy sekundy. Ktoś jednak kiedyś powiedział, że te 3 sekundy dzień w dzień mają większą wartość, niż kilka dobrych lat w radiu. I chyba coś w tym jest! A w tym, co robię, staram się odpowiadać na zapotrzebowania widzów. Bardzo serio podchodzę do wszystkich listów.
- Znajdować ciągle nowe nagrania jest nie lada sztuką. Część z nich otrzymujemy od wykonawców, którzy przyjeżdżają do Polski, lub na zasadzie wymiany, chociażby za teledyski z występami... „Mazowsza". Ostatnio pomoc obiecał konsulat brytyjski. Na razie dostajemy tylko prasę fachową, z której się przygotowuję. Pomagają też moje prywatne „wejścia", depesze agencyjne i bardziej doświadczeni koledzy.

W malutkim pomieszczeniu z trzema monitorami depeszowiec zagraniczny, red. Grzegorz Kozak rejestruje materiały z euro-i interwizji oraz od korespondentów z kraju. Kilka minut migawek „puszczanych" w „TE" poprzedza zawsze wielogodzinny montaż i tłumaczenie tekstów. Trzeba wielokrotnie cofać taśmę, by wybrać odpowiedni fragment, a potem całość zestawić w blok. Ostatni przekaz zagraniczny jest o 17. Trudno wtedy z niego skorzystać, gdyż „TE" jest już prawie gotowy. Ale w przypadku super ważnych doniesień dosłownie staje się na głowie i „przerzuca" obraz z łącza do „TE".
Machina „Teleexpressu" kręci się coraz szybciej. Nie sposób na paru stronach napisać o wszystkich i o wszystkim. A tak chciałoby się wspomnieć o prześlicznej prezenterce Joli Fajkowskiej, która nie chce za męża bardzo miłe¬go prezentera - jeszcze kawalera - Piotra Radziszewskiego. Najważniejsze, że oni, wraz z całym zespołem robią „TE" tak, jak powinno się robić atrakcyjny program. A takim „Teleexpress" jest bez wątpienia.

Formuła programu, dobór wiadomości i zespół dziennikarzy decydowały i nadal decydują o popularności Teleexpressu. Jego twórcami byli Józef Węgrzyn i Andrzej Turski.
Teleexpress po raz pierwszy ukazał się na antenie TVP1 26 czerwca 1986 r. o godz. 17.15. Nowatorska forma piętnastominutowego programu informacyjnego szybko zyskała miliony zwolenników. Pora emisji zmieniła się tylko raz. Od 1992 r. trwający kwadrans Teleexpress można oglądać codziennie o godz. 17.00. Do dziś niemal w niezmienionej formie pozostaje charakterystyczny dźwięk czołówki programu.
Pierwszymi prezenterami programu byli Wojciech Reszczyński i Sławomir Zieliński. Zespół tworzyli też między innymi: Bożena Targosz, Magda Mikołajczak-Olszewska, Marek Sierocki, Zbigniew Krajewski. Z czasem doszli między innymi Kuba Strzyczkowski, Piotr Gembarowski i Hanna Smoktunowicz.
Obecnie program prowadzą, obok Maciej Orłosia, także Beata Chmielowska-Olech, Katarzyna Trzaskalska i Paweł Bukrewicz.
Formuła Teleexpressu od momentu jego powstania w 1986 roku zmieniła się w niewielkim stopniu.
Teleexpress, program w założeniu przygotowywany dla spieszącego się widza, jest jednym z „najszybszych” programów informacyjnych w Polsce. W kwadrans widzowie otrzymują około 30 wiadomości, w których ważne miejsce zajmują wydarzenia muzyczne, teatralne i filmowe. Stałym cyklem programu jest „Tele Hit”, przygotowywany przez Marka Sierockiego. Wcześniej muzyczne przerywniki serwował też widzom Teleexpressu Hieronim Wrona.
W latach 1998-2000 nadawany był także Teleexpress Junior – młodzieżowe wydanie programu informacyjnego. W 2002 r. w czasie Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej program miał dodatek„Piłkarski Express”, który po zakończeniu mistrzostw zmieniono na Sportowy Express (istniał do 2006 r.). Twórcą obu projektów był Zbigniew Krajewski. Od 2 lipca 2007 do 31 października 2007 r. nadawany był także Teleexpress nocą – nocne wydanie serwisu między godziną 23:00, a 2:00.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto