Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sylwia Gliwa nie boi się występować w spektaklach dla dorosłych. Gra w przedstawieniach „Trzecia młodość Bociana”, „Apartament prezydencki”

Redakcja
Sylwia Gliwa, aktorka warszawskich teatrów, nie boi się występować w spektaklach dla dorosłych. Gra w spektaklach „Trzecia młodość Bociana”, „Apartament prezydencki”. Rozmawiał Tomasz Dereszyński.

Lubi Pani grać w spektaklach dla dorosłych? „Apartament prezydencki” to swego rodzaju makabreska z podtekstem erotycznym. Po ujawnieniu skandali obyczajowych w świecie Hollywood to temat na czasie.
„Apartament prezydencki” to rzeczywiście sztuka dla dorosłych. Opowiada o zdarzeniu, które ma miejsce w trakcie rozdania Złotych Globów. Mamy temat męskiej prostytucji, składanych obietnic bez pokrycia, kolejnym jest przedstawienie tego, jak się kocha w Hollywood, wreszcie na koniec Hollywood jako fikcja, bo „to, jak było naprawdę, nie ma najmniejszego znaczenia”. Ostatnio, kiedy rodzinnie jeździmy autem, często słuchamy bajkę pt. „Król Bul”. Bardzo bym chciała zabawić się w taką królową, której jedynym problemem i dylematem jest to, czy założyć korale, czy je zdjąć, zapewniając przy okazji cały dwór, że mam strasznie dużo na głowie.

Sporo przeklina Pani na scenie. A w życiu?
W zależności od towarzystwa, w którym się znajduję. W teatrze w trakcie prób sporo rzuca się mięsem. Mnie też się zdarza, mam swoje ulubione przekleństwa. Jednak nigdy nie przeklinam przy osobach starszych i przy dzieciach.

W spektaklu „Trzecia młodość Bociana” gra Pani kobietę lekkich obyczajów… Skąpo ubraną, wyzywającą. Czy takie postaci gra się łatwiej w teatrze czy w filmie?
Dzięki roli w „Trzeciej młodości Bociana” zaproponowano mi rolę tancerki erotycznej w serialu „Na dobre i na złe”. To bardzo fajna, złożona postać, jednak musiałam odmówić, gdyż byłam w trakcie intensywnych prób w Teatrze Komedia. W sumie wolę grać w teatrze, bo mam kontakt z widzem. Uwielbiam postaci, które gram, są moimi miłościami, zakochuję się w nich. Czerpię z pracy w teatrze wielką radość. Uwielbiam słuchać, jak widzowie się śmieją. Mam też zwyczaj, że nie gram pod widza. To zasada, którą się kieruję - nie łamię „czwartej ściany”, chyba że takie jest założenie.

Gdzie poza Teatrem Komedia i Kamienica można Panią jeszcze zobaczyć?
Od dawna wiadomo, że można mnie zobaczyć w serialu „Na Wspólnej”. Natomiast spotkać można mnie w muzeach i w kinie (śmiech). Wiosną i latem okupuję place zabaw (śmiech).

Teatr jako sztuka ma się dobrze. Kupienie w Warszawie biletu na spektakl, tak z marszu, graniczy z cudem. Też tak Pani to postrzega?
Teatr Komedia ma zawsze pełną widownię, a mieści ona ponad pięćset osób. Zapełnić taką widownię to dopiero jest sztuka. W Teatrze Kamienica również mamy komplet.

Od wielu lat gra Pani w bardzo popularnym serialu „Na Wspólnej”. Czy ma Pani wpływ na kształtowanie swojej postaci i jej losów? Czy po prostu musi Pani zaufać scenarzystom?
Oczywiście mam pomysły, które podpowiadam scenarzystom, to się czasem zdarza. Jednak każdy ma swoje kompetencje, a ja nie mam czasu ani zwyczaju wchodzić w role przypisane innym osobom. Scenarzyści tego serialu doskonale wiedzą, że postać, którą gram, czyli Monika Cieślik, ma być zabawna, tego się trzymamy. Oni to piszą, a ja gram. Oczywiście bez mojego cudownego partnera, którym jest Waldek Błaszczyk, ten wątek nie byłby tak komediowy. On, pantoflarz, czasem wyskakujący z własna wizją - obok ja, żona, która pragnie władzy, a przynajmniej bycia u boku mężczyzny, który ma władzę. Szuka światła i poklasku. Jest najmądrzejsza i najładniejsza w całej wsi. To w moim odczuciu tworzy komediowość tej postaci. Uwielbiam to.

Jest Pani mamą 6-letniego syna. Jaką ma Pani receptę na pogodzenie dość aktywnego życia zawodowego z byciem rodzicielką?
Bardzo pomaga mi moja mama. Ilekroć mój syn jest chory, a ja muszę być w pracy, przyjeżdża i poświęca swój czas. To duże wsparcie. Ale bądźmy realistami - nie gram głównych ról i nie jestem zajęta od rana do nocy przez cały miesiąc. Zresztą sama decyduję, w które projekty wchodzę. Ostatnio odrzuciłam ofertę pracy przy serialu „Lombard” we Wrocławiu, bo położyłam na szali czas spędzony z moim dzieckiem kontra wyjazdy. I ten czas z dzieckiem przeważył. Nie mam ochoty być gościem w życiu sześciolatka, który potrzebuje się wygadać, dać upust swoim frustracjom, a na koniec dnia obrócić w żart albo przegadać na poważnie to, co przedstawiał wcześniej jako swoją tragedię dnia. Żadna niania tego za mnie nie zrobi.

Czy ma Pani jakąś prywatną pasję, o której mało kto wie?
Raczej nie mam pasji. To, co lubię i to, czego potrzebuję, w balansie z pracą, to posiadanie wolnego czasu. Kiedyś było mi głupio, że nie mam pasji w stylu tenisa albo brydża, choć w tenisa czasem gram i lubię tę formę spędzania czasu. Lubię mieć czas na ćwiczenia, bo moje ciało widać na scenie i muszę być w formie. Lubię mieć czas na poznawanie siebie, uwielbiam błąkać się po muzeach i galeriach sztuki, rozmawiać z ludźmi, chodzić do kina, czytać ciekawe artykuły, książki i dbać o moje przyjaźnie. Książki najbardziej lubię czytać, zerkając na morze. Podróże i kolekcjonowanie fajnych wspomnień to coś, czym warto się w mojej opinii zajmować. Mam też potrzebę wiedzieć, co je moja rodzina. Bardzo selektywnie podchodzę do tematu żywienia. To również jest dla mnie ważne.

Rozmawiał Tomasz Dereszyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sylwia Gliwa nie boi się występować w spektaklach dla dorosłych. Gra w przedstawieniach „Trzecia młodość Bociana”, „Apartament prezydencki” - Portal i.pl

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto