Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy Kontakt. "Rzecz o banalności miłości" kontra "Męczennicy": 1:0 [recenzja]

Alicja Wesołowska
"Męczennicy"
"Męczennicy" Bartłomiej Sowa
Trwa Festiwal Debiutantów "Pierwszy Kontakt". W niedzielę zobaczyliśmy "Męczenników" oraz "Rzecz o banalnej miłości". O ile „Męczennicy” okazali się ciekawym, ale nie porywającym spektaklem, o tyle wystawiana na małej scenie „Rzecz o banalności miłości” zebrała owacje na stojąco. I słusznie.

Pierwszy Kontakt. "Rzecz o banalności miłości" kontra "Męczennicy": 1:0

W pierwszym niedzielnym spektaklu festiwalowym, „Męczennikach” Anny Augustynowicz (Teatr Współczesny w Szczecinie, koprodukcja z Teatrem Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu) na początku zwraca uwagę scenografia (Marek Braun). Na środku sceny widzimy ogromny, pokryty czarnym obrusem stół-ołtarz. Za nim duży, czarny filar, przypominający tablicę. Skojarzenie jest słuszne: podczas całego spektaklu jedna z postaci, uczennica Lydia Weber (Barbara Lewandowska) będzie na nim wypisywać (i zmazywać) hasła – tytuły kolejnych scen dramatu. Nawrócenie, Kościół, Żydzi, Ewolucja, Uzdrowiciel, Geje, Nawiedzenie – to tylko niektóre z nich.

Czytaj także: Pierwszy Kontakt: "Szkoła żon" i "Elsynor" na początek Festiwalu Debiutantów [recenzja]

Spektakl opowiada historię Beniamina (debiutujący Konrad Beta) – ucznia, który zaczyna fascynować się Biblią. Początkowa fascynacja płynnie przechodzi w fanatyzm, a przemianę chłopaka obserwują inne postaci, z których każda inaczej reaguje na to, co dzieje się z Beniaminem. Matka (fantastyczna Maria Dąbrowska) nie rozumie, co dzieje się z synem. „Gdyby narkotyki” - wzdycha z nadzieją, licząc na to, że wszystko skończy się znanym złem. Georg (dobra rola Macieja Litkowskiego), niepełnosprawny fizycznie kolega Beniamina, podkochuje się w nim po kryjomu i ustawia go na piedestale. Jest wreszcie Erika Roth (Sara Celler-Jezierska) – nauczycielka-ateistka, która próbuje zrozumieć chłopca, nie porzucając przy tym swojego zdeklarowanego racjonalizmu i wiary w naukę.
Każda z tych postaci nie ma jednak żadnych szans, by dotrzeć do Beniamina. Ślepo zapatrzony we własny fanatyzm chłopak staje się coraz bardziej samotny – i już po kilkunastu minutach przedstawienia wiadomo, że to musi skończyć się tragedią. Innego wyjścia nie ma.

Aktorsko spektakl zagrany jest bardzo dobrze. Ale na tle wyrazistych postaci drugoplanowych (raz jeszcze brawo dla Marii Dąbrowskiej) gaśnie niestety postać Beniamina. Debiutujący aktor buduje rolę bardzo subtelnie, powoli stopniując środki wyrazu. Od subtelności po stalowe zdecydowanie – Beniamin ani razu nie podnosi głosu. Odniosłam jednak wrażenie, że o ile zamysł takiego poprowadzenia roli był dobry, o tyle wykonanie nie do końca wyszło. Aktor momentami jakby gubił się w roli, wychodził z niej, dekoncentrował.

Mimo to spektakl Anny Augustynowicz broni się. Minuta po minucie widzimy, jak drobne ustępstwa na rzecz Beniamina prowadzą do kolejnych komplikacji. Napięcie rośnie, a publiczność może zastanawiać się, kto tu jest większym fanatykiem: chłopak z obsesją na tle religii czy nauczyciele z obsesją na tle tolerancji. A może twardzi ateiści, broniący zaciekle swoich poglądów? Niezależnie od tego, kto ma rację – skoro jest fanatyzm, to muszą pojawić się męczennicy. Spektakl kończy dobra, plastyczna scena: aktorzy zastygają w pozach dobrze znanych nam z renesansowych obrazów przedstawiających śmierć Chrystusa na krzyżu. Ale na scenie Chrystusem nie jest Beniamin, a jego nauczycielka, która w wyrazie protestu przebija sobie stopy; w klasycznej pozie Marii zastyga za kolega Beniamina, pozostawiając widzów z pytaniami o to, gdzie zaczyna się i kończy męczeństwo.

3. Festiwal Debiutantów "Pierwszy Kontakt" [program]

O ile „Męczennicy” okazali się ciekawym, ale nie porywającym spektaklem, o tyle wystawiana na małej scenie „Rzecz o banalności miłości” (Wawrzyniec Kostrzewski) zebrała owacje na stojąco. I słusznie: zespół warszawskiego Teatru Dramatycznego przygotował przedstawienie, w którym trudno znaleźć słabe punkty.

Spektakl opowiada o miłości Hanny Arendt, znakomitej myślicielki i filozofki pochodzenia żydowskiego oraz Martina Heideggera – genialnego filozofa zafascynowanego nazizmem.

Scenografia jest prosta: niemal całą przestrzeń sceny wypełniają książki – jak na spektakl o intelektualistów przystało. Książki służą za stoliki, za krzesła, walają się po biurku, leżą pod fotelem. W fotelu – niemłoda już Hanna Arendt (Halina Skoczyńska) czeka na studenta z jerozolimskiego uniwersytetu (debiutujący Mateusz Weber), który ma nagrać z nią wywiad do archiwum uczelnianego. Szybko jednak okazuje się, że student nie jest tym, za kogo się podaje, a i filozofka mówi nie tylko o tym, o czym początkowo miała zamiar.

Na oklaski zasługuje gra Haliny Skoczyńskiej. To jedna z tych kreacji, które nie pozwalają oderwać wzroku od aktorki. Ważny jest każdy gest, każde spojrzenie, tembr głosu – samą mimiką aktorka potrafi wyrazić wiele. W jednej chwili jest przenikliwą intelektualistką, by sekundy później być nieco zagubioną starszą panią. Martyna Kowalik, grająca w spektaklu młodą Hannę Arendt ma więc wysoko ustawioną poprzeczkę – i stawia czoła wyzwaniu, budując przekonującą postać: subtelną,a le i wyrazistą. Scena, w której obie Hanny, starsza i młodsza, zapalają razem papierosa, jest popisem aktorskim.

Świetny jest Adam Ferency w roli Heideggera. Równocześnie zarozumiały i ujmujący, genialny w filozofii i odrażający w swojej sympatii do totalitaryzmu – widzowie nie mają żadnego problemu, by zrozumieć, dlaczego 18-letnia studentka filozofii zakochała się w niemal dwa razy starszym od siebie profesorze.

Wreszcie znakomity jest debiutujący Mateusz Weber – w podwójnej roli przeprowadzającego wywiad młodego człowieka oraz Rafaele Mendelsona, równieśnika Hanny, beznadziejnie w niej zakochanego. Przejmująca jest scena, w której zaczyna śpiewać żydowską pieśń.

Wszystko rozegrane jest bardzo kameralnie, dyskretnie, świetnej grze aktorów towarzyszy dobra muzyka.

Wawrzyniec Kostrzewski poradził sobie doskonale z licznymi retrospekcjami – sceny z życia współczesnej Hanny przeplatają się z jej wspomnieniami, przeszłość splata się z teraźniejszością, gorycz z tęsknotą i miłość z przerażeniem. A w tle: pytania o zło, miłość i wybaczenie. Oklaski w pełni zasłużone.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto