Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontakty poprzez portale internetowe tworzą pseudowięzi

Karina Obara
Joanna Górska i Rafał Góralski z toruńskiej Galerii Rusz, która aktywnie działa w miejskich przestrzeniach całej Polski, są przekonani, że więzi w świecie wirtualnym nie są prawdziwymi więziami. Te prawdziwe wymagają zaangażowania w realu. Joanna i Rafał pokazują to na swoich billboardach (jeden za nimi)
Joanna Górska i Rafał Góralski z toruńskiej Galerii Rusz, która aktywnie działa w miejskich przestrzeniach całej Polski, są przekonani, że więzi w świecie wirtualnym nie są prawdziwymi więziami. Te prawdziwe wymagają zaangażowania w realu. Joanna i Rafał pokazują to na swoich billboardach (jeden za nimi) Fot. jacek smarz
Mimo boomu portali społecznościowych odczuwamy coraz częściej samotność. - Związek to proces i budujemy go poprzez kontakt na żywo - mówi dr Adriana Bartnik, socjolog.

Ponad sześciuset znajomych na Facebooku i nie ma się z kim umówić na zwykłe piwo - śmieje się Bartek Skalski, student z Torunia, który na znak protestu wylogował się z popularnego portalu społecznościowego. - Mam wrażenie, że coraz częściej dokonujemy wyboru między kolejną aktywnością a spotkaniem z żywym człowiekiem. Ludzie mówią: nie mam czasu, bo biegam, wyjeżdżam, pracuję. Nie chcę tak żyć, dlatego zacząłem dzwonić do lu- dzi, zamiast pisać na komunikatorze fejsbookowym. Może uda się znów spotykać spontanicznie, aby pogadać o zwykłych sprawach.

Barbara Krzemińska, psycholog i psychoterapeutka z Torunia uważa, że kontakty poprzez portale internetowe nie są prawdziwą więzią, to pseudowięź.

- Podczas takiego kontaktu nie można być w pełni sobą, a często ludzie nie chcą być sobą, udają kogoś lepszego niż są, maskują swoje kompleksy, kontrolują kontakt przez klawiaturę - mówi. - To powoduje samotność. Bo jeśli człowiek nie może być sobą, pokazać żalu, bólu, radości, to czuje się samotny. Prawdziwa więź to realne spotkanie dwojga ludzi: ton głosu, mowa ciała, wzrok, słuch, dotyk - to buduje zaufanie, przyjaźń i głębokie relacje. W swojej praktyce spotykam osoby, które cierpią na niedostatek więzi realnej. Wiele osób szuka swojej drugiej połówki na portalach, ale to nie koi samotności. Nie mogą się dotknąć, przytulić, zobaczyć reakcji.
- FB to pożeracz czasu i emocji - mówi Malwina, 25-letnia studentka politologii z Torunia. - W każdym razie zaglądam teraz tylko wtedy, gdy dostanę sygnał na komórkę, że mam wiadomość na komunikatorze. Stresowało mnie codziennie, czy gdy zamieszczę jakiś post na fejsie, to będą lajki. Sprawdzałam co godzinę. Potem analizowałam komentarze. Jeśli ktoś się ze mną nie zgadzał, to bolało. Czułam się coraz bardziej sfrustrowana.
Marek, 29-letni student informatyki, poznał swoją dziewczynę przez internet. O mały włos przez internet by ją stracił.

- Zacząłem czuć się dziwnie z powodu fejsa, odkąd zdałem sobie sprawę, że najpierw dzielę się czymś na "ścianie" ze znajomymi z fejsa, a nie z moją dziewczyną - opowiada. - W wolnych chwilach zamieszczałem posty, często jakieś bzdury, i dyskutowałem z komentującymi. W końcu moja dziewczyna zrobiła mi dziką awanturę, że gdy wracam z pracy, nie chce mi się nigdzie wychodzić, ale zawsze chętnie daję się wciągnąć w fejsbukowe gadanie. Zrobiłem detoks, odciąłem się całkiem, ale dziwnie mi z tym. Komputer to moje środowisko naturalne.

Sieć wciąga i zasysa

Wyniki badań Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wskazują, że ok. 6 proc. osób korzystających z internetu jest od niego uzależnionych, a ok. 30 proc. traktuje go jako sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Badania CBOS z tego roku wskazują, że najbardziej zagrożeni uzależnieniem od internetu są niepełnoletni: wśród najmłodszych badanych użytkowników internetu - osób w wieku 15-17 lat - 6,2 proc. zdradza symptomy uzależnienia bądź zagrożenia uzależnieniem od sieci. Wraz z wiekiem tego rodzaju zagrożenie spada. Wśród osób, które ukończyły 65 rok życia, nie zostało ono w ogóle stwierdzone.

Dlaczego się uzależniamy? Nuda, stres, nieumiejętność radzenia sobie w kontaktach w świecie realnym? Ile ludzi, tyle powodów - mówią eksperci, rozszerzając przyczyny uzależnienia od wirtualnych kontaktów. Bo jeszcze kilka lat temu, gdy internetu zwyczajnie się baliśmy, traktowaliśmy go często jako czyste zło.

Dr Adriana Bartnik, socjolog z Wyższej szkoły Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie jest ostrożna w ocenianiu miłośników wirtualnych przygód.
- Nie demonizowałabym sieci - wyraźnie zaznacza. - Jesteśmy po prostu społeczeństwem bardzo niedojrzałym. 25 lat wolności to cudowna zmiana, nikt do nas nie strzela, mamy możliwości wyboru, których kiedyś nie było. Jednocześnie zachłysnąwszy się wolnością i towarem na półkach, zakładamy, że wszystko nam się należy, powinniśmy dostać coraz więcej, ale od siebie mniej wymagamy.

Socjolog twierdzi też, że kobiety wymagają coraz mniej od mężczyzn, bo są w stanie same zrobić wiele rzeczy. Mężczyźni często więc czują się niepotrzebni.

- Zatraciliśmy kody kulturowe, które obowiązywały jeszcze niedawno, a nie wypracowaliśmy nowych - wyjaśnia. - Jesteśmy wobec tego pogubieni. Związki, które zakładamy, są coraz mniej trwałe. Żyjemy w biegu i powierzchownie. Buty, które się zepsują nie oddajemy do szewca, ale wyrzucamy. Podobnie zaczynamy traktować ludzi. Mojemu dziecku nie podoba się nauczyciel w szkole, zmieniamy szkołę. Dyrektor szkoły nie chce popadać w konflikt z rodzicami z powodu nauczyciela, wymienia go na innego.

Nie ma co robić, czas się pokłócić

Joanna i Michał poznali się w sieci. Przez trzy miesiące kontaktowali się tylko w taki sposób.
- Nieustannie sprawdzałam pocztę i komunikator - wspomina Joanna. - Chyba został mi ten nawyk, nazywam go nawykiem ciągłego zajęcia. Gdy w końcu zamieszkaliśmy razem, musieliśmy nieustannie wymyślać sobie jakieś aktywności, być czymś zajęci. A to biegaliśmy, a to zwiedzaliśmy, a to wspinaliśmy się po górach. Gdy nie było zajęcia, zaczynaliśmy się kłócić. Bardzo męczące. Teraz uczymy się zajmować się sobą, każde z osobna, ale zahaczyliśmy już o pułapkę, zbyt dużo czasu spędzaliśmy na fejsie rozmawiając ze znajomymi. On ze swoimi, ja ze swoimi. Do tego zakupy, aby się nie nudzić, a później maraton filmowy, bo co tu robić wieczorem? W końcu wymyśliliśmy, że lepiej będzie organizować spotkania na żywo. Jednak po kilku razach znajomi woleli pogadać online. Trochę smutno się zrobiło.

Beczka maili na początek

Autorka bestsellerowych powieści - Małgorzata Kalicińska jest bardzo aktywna na FB. Dzieli się na prywatnym fanpage'u swoimi refleksjami, zamieszcza ciekawostki, wdaje w dyskusje. Swojego męża poznała w internecie, ale jak przyznaje, musieli zjeść "beczkę maili", aby coś między nimi zaskoczyło.

- Jestem bardzo rozgadana - przyznaje. - Myślę, że wymiana doświadczeń, rozmowy, dyskusje są ważne w budowaniu więzi. Bo więzi zanikają. Ludzie coraz mniej się goszczą, cieszą swoją obecnością. Wolimy wiele spraw odwalić przez SMS-a, a nic nie zastąpi mimiki, gestu, dotyku. Mam prawie 60 lat i wybieram starannie rozmówców, cenię swój czas, lubię rozmowy soczyste, a nie kawki i ćwierkotanie.
Wirtualne kontakty mogą być niebezpieczne, przekonuje pisarka. - Nie ze względu na to, że spotkamy pedofila, ale dlatego, że dajemy się wciągać w powierzchowne rozmowy, a to ogłupia - mówi bez ogródek. Małgorzata Kalicińska wraz z córką Barbarą Grabowską właśnie wydały książkę "Kochana moja. Rozmowa przez ocean". To zapis rozmów o życiu na skype i poprzez maile. - Nie dało się inaczej, moja córka mieszka w Australii. Gdybym miała wybór, wybrałabym jednak kontakt na żywo.

Prof. Philip G. Zimbardo z Uniwersytetu Stanforda, mówił Martynie Harland w Gazecie Wyborczej 13 czerwca: "Technologia jest obecna w naszym życiu codziennie. Telefony komórkowe, internet, YouTube, pornografia, gry komputerowe - wszystko to wytworzyło alternatywną rzeczywistość, w którą uciekamy. Niektórzy korzystają z internetu tymczasowo, gdy chcą coś sprawdzić, ale wielu z nas - zwłaszcza mężczyzn, i młodych, i starszych - zostaje uwiedzionych przez rzeczywistość wirtualną. Bo tam nadal mogą wkładać kostium macho. Mężczyźni wtapiają się w tę nową rzeczywistość tak mocno, że nie są w stanie dostrzec tego, co tracą w prawdziwym życiu. Są jak ryby wyjęte z wody. Ryby nie wiedzą, że pływają w wodzie. Dorastanie w świecie cyfrowym sprawia, że wirtualna woda robi wrażenie prawdziwej.".

Profesor wielokrotnie podkreślał na spotkaniach, że obawia się o losy mężczyzn we współczesnym świecie. Głównie o to, że zrezygnują z życia rodzinnego, seksualnego i uciekną w świat wirtualny. Japonia ma problem ze zjawiskiem "hikiko- mori" od wielu lat. Wycofani mężczyźni wybierają zamknięcie w pokoju, w którym jedynym towarzyszem jest komputer.

Inne połączenia w mózgu

Komunikacja, jak podkreślają psychologowie, to współczesny problem większości ludzi. Terapeuci pracujący z parami przyznają, że trudno jest wielu z nich formułować swoje potrzeby. Nie potrafią mówić o tym, czego potrzebują w taki sposób, aby nie urazić drugiej strony. Gdy mówimy o tym, co nam się nie podoba, zamiast o tym czego naprawdę potrzebujemy, może to prowadzić do zamknięcia dialogu, a co za tym idzie, do zerwania więzi. W takim związku partner może się emocjonalnie zamknąć, spędzać więcej czasu w pracy, przy komputerze, oddalać się. Badania pokazują jednak, że to błędne koło. Długotrwałe przebywanie w sieci zaburza bowiem umiejętność nawiązywania kontaktów.

- Już małe dzieci mają smartfony i tablety, to wypełnia im czas, którego brakuje na budowanie realnych więzi - obserwuje Barbara Krzemińska. - Te dzieci nie mają szansy, aby uczyć się budowania relacji, na podwórku, w rodzinie. Impuls - odbiór impulsu - tak działają połączenia neuronalne w mózgach osób, które wolą świat wirtual- ny od realnego. Dzwonienie, pisanie na komunikatorze, sms-owanie do siebie, pomaga w utrzymywaniu więzi, ale to nie jest więź, dlatego tak trudno wytrwać związkom na odległość.
Związek to proces. Flirt to początek relacji. Dr Adriana Bartnik uważa, że mylimy się często myśląc, że partner będzie taki, jakim prezentował się na początku znajomości.

- W poczatkowym okresie poznania zachowujemy się inaczej niż będziemy postępować po roku - przypomina. - Tak samo jest z przyjaźnią. Kiedyś przyjaciel po prostu był, po kilku latach znajomości dajemy sobie prawo do oczekiwania od niego czegoś więcej.

Nie każdy przejdzie próbę czasu. Zwłaszcza gdy czasu mało, a kontakt ogranicza się do czatowania.
- Badałam kiedyś techniki uwodzenia w sieci na czatach randkowych. Wielu ludzi wchodzi na te portale, aby podleczyć swoje kompleksy - mówi dr Bartnik. - Pomijam fakt, że mamy w Polsce bardzo duży problem z jaźnią odzwierciedloną (interpretacja zachowań i wypowiedzi innych na nasz temat staje się podstawą tego, co sami myślimy o sobie). To, że robię błędy ortograficzne, to znaczy, że po prostu je robię i powinnam się douczyć, a nie obrażam się na tego, kto zwróci mi uwagę. Mnóstwo osób się obraża w sieci. Dlatego realny związek weryfikuje takie sprawy. Życie mamy budować na co dzień ze sobą: razem sprzątając, gotując, chodząc za rękę, a nawet kłócąc się.

Więź wymaga czasu

Joanna Górska i Rafał Góralski (na co dzień w wieloletnim związku) z toruńskiej Galerii Rusz, próbują zwracać uwagę przechodniom na problem zanikających więzi społecznych. W całej Polsce ustawiają billboardy, które zmuszają do zatrzymania się w codziennym biegu.

- Nowe technologie, które miały służyć poprawie komunikacji międzyludzkiej, często podmywają i niszczą ludzkie więzi - mówi Joanna. - Prawdziwa relacja (czy to miłosna czy przyjacielska) wymaga zaangażowania, uwagi i dużej porcji energii. Niestety, te wszystkie cenne zasoby są coraz częściej totalnie rozproszone i marnotrawione. Nie da się prawdziwie przyjaźnić przez FB, ani rozwiązywać w ten sposób poważnych, życiowych problemów. Realna więź i komunikacja wymagają naszej osobistej obecności, kontaktu wzrokowego, mowy ciała, ciepła, dotyku. A tego nowe technologie nam niestety nie zapewnią.

Pisarz Łukasz Orbitowski, autor m.in. głośnej ostatnio książki "Inna dusza" przyznaje, że jest życzliwy portalom spo- łecznościowym, które traktuje jak ko-munikatory połączone z pocztówką, ale nie wyobraża sobie tak dużej aktywności w sieci, która jest udziałem młodych.

- Gdy pojawił się FB, odzyskałem kontakt z wieloma osobami - przyznaje. - Byłem dwa i pół roku w Danii, przeglądając FB widziałem, co się dzieje u znajomych. Dziwnie się czułem, gdy zepsuł mi się smartfon, ale po trzech dniach wyzbyłem się potrzeby, aby wiedzieć, co się dzieje na portalach. Dzisiejsi młodzi dorastali z FB, który jest dla nich naturalnym środowiskiem. Ja jednak myślę, że przez FB nie napijemy się wódeczki, nie pogramy w piłkę i nie odbędziemy stosunku. Jeśli ludzie za długo siedzą w sieci, tracą te ważne sprawy. Kluczowe jest dla mnie to, że ja takich ludzi nie rozumiem. Jestem bezradny wobec doświadczeń dorastania z internetem, nie umiem przeniknąć myślenia tych młodych.

Pisarz nie próbuje bić na alarm, bo może młodzi nie znają innego życia? - Ja nie chciałbym żyć życiem zawężonym w internecie - dodaje po chwili namysłu. - Bo wszystkie rzeczy, które są dla mnie ważne, są poza siecią.

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto