Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duch miejsca - ratunek dla tożsamości [wywiad]

Janusz Milanowski
archiwum prywatne
Z psycholog środowiska prof. Marią Lewicką rozmawialiśmy o tym skąd pochodzimy i dlaczego jesteśmy jacy jesteśmy.

Urodziłem się na Pomorzu, wychowałem w górach, potem znowu rodzinne gniazdo, ponad 20 lat w Toruniu i po drodze epizod z Saską Kępą, gdzie zacząłem nawet aspirować na „faceta z dzielni”, aż w końcu uznałem, że jestem z tego pomorskiego miasteczka. Czułem się tak, jakbym nawigował między tożsamościami. Co w świetle Pani badań wynika z moich peregrynacji?
Słuchając pana, sama zaczęłam się zastanawiać nad swoim wątkiem autobiograficznym. Urodziłam się w Toruniu. Tu spędziłam dzieciństwo, potem liceum i studia wyższe w Poznaniu, potem czterdziestoletnia próba stworzenia bliskiej relacji emocjonalnej z Warszawą (a Warszawa to tzw. trudna miłość - nie jest to miasto łatwe do kochania), a teraz znowu Toruń. Też mam takie poczucie odnalezienia swojego miejsca na ziemi i już nie muszę budować swojej tożsamości miejsca, bo ona po prostu jest. Jak wiadomo, dla większości ludzi najsilniejsze autobiograficzne wspomnienia związane są z okresem dzieciństwa, okresem, w którym wszystkie zmysły są szczególnie wyostrzone, z którego pamięta się zapachy, kolory, bruk pod nogą, zapach wakacji… Nasz emocjonalny mózg związany z korą węchową buduje pamięć autobiograficzną, która silnie wiąże nas z miejscami naszych wczesnych doświadczeń nawet jeśli potem z nich wyjedziemy. To, co rozstrzyga o naszym poczuciu zakorzenienia w jakimś miejscu, to najczęściej właśnie pamięć autobiograficzna.

Poproszę więcej o tym rodzaju pamięci?
To jest pamięć epizodów z własnego życia, naszych osobistych doświadczeń. Pamięć autobiograficzna jest „pamięcią mnie” w określonym kontekście sytuacyjnym; to ja pamiętam ten zapach, to ja pamiętam, że to mnie się właśnie zdarzało. Nie jest zwykłą wiedzą o tym, że „coś mi się zdarzyło” (na przykład ktoś mi o tym powiedział) tylko, że „ja o tym pamiętam”. Pamięć autobiograficzna jest podstawą indywidualnej tożsamości człowieka. Jeżeli ta pamięć zaniknie, na przykład w wyniku urazu mózgu pojawi się amnezja, to zaczynamy mieć kłopoty z własną tożsamością. Możemy mieć wiedzę ogólną, która nam pozostała, ale nie pamiętamy, że to coś nam właśnie się przydarzyło.

Czy Pani bada tożsamość zbiorową, czy indywidualną?
Badam obie ale poprzez badanie konkretnych osób a nie (jak w przypadku pamięci zbiorowej) artefaktów kulturowych. Od kilkunastu lat zajmuję się psychologią środowiskową. To bardzo szeroka dziedzina. Jest w niej miejsce na zachowania prośrodowiskowe człowieka, na badanie działań na rzecz zachowania środowiska, na badania zachowań ludzi w miastach, a więc badania z pogranicza urbanistyki i socjologii, ale jest też miejsce na badanie związków człowieka z miejscem. Właśnie obszar badań psychologii miejsca stał się głównym obszarem moich zainteresowań, zwłaszcza że jest on nieobecny w innych obszarach psychologii. Badam zatem przywiązanie człowieka do miejsca, z angielska place atachment. Innym pokrewnym konstruktem jest właśnie tożsamość miejsca (place identity). Najczęściej bada się przywiązanie do miejsca zamieszkania ale coraz częściej zwraca się uwagę na to, że emocjonalną więzią człowiek nie łączy się tylko z obecnym miejscem zamieszkania. Można mieć kilka takich miejsc, jak w pana przypadku, z którymi człowiek czuje się związany. Ludzie niejednokrotnie mają dwa miejsca zamieszkania, poza tym coraz częściej migrujemy, zostawiamy za sobą miejsca, które są dla nas ważne ale nawiązujemy też więzi z nowymi miejscami. Tożsamość jest czymś głębszym niż przywiązanie do miejsca, jest „umiejscowieniem miejsca” w obrazie tego, kim jestem, dlatego pewnie w większym stopniu zależy od najwcześniejszych doświadczeń.

Czyli „dzielnia”. Ma Pani taką?
Bydgoskie Przedmieście w Toruniu.

A jak Bydgoskie Przedmieście wpłynęło na Pani tożsamość?
To całe moje dzieciństwo… Lasek, lodowisko na boisku AZS, przydomowe ogródki, w których nasze mamy hodowały wszystko… .Na marginesie wspomnę, że obecnie nic z tego nie zostało, w tych czarownych miejscach są obecnie okropne parkingi i garaże, została zatem tylko pamięć. Na pewno utożsamieniu z całą dzielnicą, nie tylko z tym konkretnym miejscem, pomaga, że to jest bardzo piękna dzielnica, choć jak wszyscy wiemy wymaga ogromnego wysiłku rewitalizacyjnego. Kiedy tu nie mieszkałam myślałam o tym miejscu ciepło i nostalgicznie, ale teraz, gdy tu zamieszkałam, myślę głównie pragmatycznie, co tu można zrobić. Ta dzielnica jest łącznikiem między Starówką a uniwersytetem, dlatego powinno być tu znacznie więcej młodych ludzi. Tu powinny być puby, kluby jazzowe, miejsca dla toruńskiej artystycznej bohemy. Nie można wszystkiego skupiać na Starówce bo w ten sposób robimy z Torunia skansen. Tożsamość miejsca (place identity) ma dwa znaczenia - z jednej strony to moja tożsamość, moje utożsamienie się z miejscem, ale z drugiej strony to jest tożsamość, jaką ma samo miejsce. Są miejsca, które mają tożsamość i takie, które są jej pozbawione. Bydgoskie Przedmieście ma tożsamość i na tym należy budować planując jego rewitalizację. To nie jest amorficzne blokowisko powstałe 20 lat temu tylko przestrzeń z historyczną ciągłością i właśnie historia jej zmian jest integralnym elementem stanowiącym o jej tożsamości. A jeśli miejsce ma tożsamość, to łatwiej się z nim utożsamić jej mieszkańcom.

To jest właśnie ów genius loci, który Pani bada.
Tak. Genius loci czyli niepowtarzalny duch miejsca. Dostałam na to duży grant.

Czy miejsce może mieć wpływ na to w jaki sposób tworzę więzi, kocham, nienawidzę i podzielam lub nie pewne wartości?
Cały nurt humanistycznie zorientowanych architektów odpowiedziałby panu, że tak. Miejsce kreuje bądź umożliwia pewne relacje społeczne oraz schematy zachowania, które niesie pan z sobą dalej.

„Jestem z miasta to widać i słuchać”.
Właśnie. Mój magistrant, obecnie już doktor, prowadził badania porównując mieszkańców Warszawy i podobnych im z Zamościa. Pokazał mnóstwo różnic między nimi, na przykład w sposobie postrzegania świata, ostrości zmysłów, szybkości chodzenia, oceny odległości itd.

W książce „Przewodnik wędrowca. Sztuka odczytywania znaków natury” Tristan Gooley dostarcza wskazówek jak czytać obce miasto; na przykład w miastach arabskich mijający się blisko mężczyźni patrzą sobie w oczy jakby gotowi do walki. Kobiety przeciwnie - odwracają od siebie wzrok.
W Polsce takich wzorców zachowań raczej nie zaobserwujemy, ale coś mi się w związku z tym nasuwa. Prowadzono badania w małej miejscowości, średniej i dużej. Polegały one na tym, że pomocnik eksperymentatora raz na poczcie, a raz w sklepie, nawiązywał kontakt wzrokowy z wchodzącą osobą. Okazało się, że ludzie z małej miejscowości utrzymywali ten kontakt dłużej niż ci z dużej czy średniej. Psycholog społeczny, Stanley Milgram pisał, że duża miejscowość kształtuje zachowania będące obroną przed nadmierną stymulacją. W dużym mieście poziom stymulacji przekracza optimum niezbędne dla funkcjonowania i tym można wyjaśnić specyficzne „miejskie” zachowania. Na przykład większą tolerancję na odmienność, która tak naprawdę jest pewną obojętnością. Nie zwracamy uwagi na to, co się dzieje wokół nas, ponieważ jest tego tyle, że z łatwością przekroczylibyśmy nasze „optimum stymulacji”. Innym przykładem jest klientyzm w relacjach między ludźmi i ich instrumentalny, bezosobowy charakter. Kupując w sklepie w hipermarkecie nie interesuje nas jak się czują dzieci sprzedawczyni tylko oczekujemy, że będzie ona pełnić swoją rolę. To wszystko nie oznacza, że ludzie z wielkiego miasta są bardziej psychopatyczni. Ich zachowania są adaptacją do tej specyficznej wielkomiejskiej sytuacji. Ma ona oczywiście wiele psychologicznych zalet, o czym świadczy atrakcyjność wielkich metropolii ale to już inny temat.

W których miastach prowadzi Pani badania?
Interesuje mnie nie tylko przywiązanie człowieka do miejsca, ale również to, jak ludzie widzą historię swoich miejscowości, zwłaszcza tych zunifikowanych etnicznie po II wojnie światowej, jak obecni mieszkańcy widzą wielokulturową przeszłość swojego miejsca zamieszkania i jak to się ma do ich stosunku do wielokulturowości obecnie. Badam zatem mieszkańców tych miejscowości, które zmieniły swój skład etniczny po drugiej wojnie światowej, obok polskich ziem zachodnich i północnych również mieszkańców Wilna, Lwowa i ogólnie zachodniej Ukrainy . Jak wynika z moich badań, ważnym czynnikiem, który przewiduje przywiązanie człowieka do miejsca i deklarowaną tożsamość lokalną jest zainteresowanie ową lokalną historią. Osoby zainteresowane lokalną historią są też bardziej otwarte na potencjalną wielokulturowość tych miejsc obecnie. Tak więc przywiązanie do miejsca może tej otwartości sprzyjać.

A to nie jest tak, że przywiązanie równa się zasklepieniu? Polska dla Polaków bez obcych i homogeniczna w każdej sferze.
Związek człowieka z miejscem ma dwie strony. Z jednej strony miejsce jest pewnym symbolem narodowym, a tożsamość miejsca jest częścią szerszej tożsamości narodowej. Z drugiej strony miejsce ma swoją lokalną specyfikę, a stosunek do niego jest od tej ogólniejszej tożsamości niezależny. Koncentracja na lokalnej, złożonej i często wieloetnicznej, historii miejsca pozwala na oderwanie tożsamości lokalnej od narodowej symboliki. Spostrzeganie wszystkiego przez pryzmat heroicznej bądź martyrologicznej historii narodowej jest bardzo groźne i przede wszystkim zamyka na dialog z innymi, w tym spadkobiercami przeszłych mieszkańców naszych miast: Żydami, Niemcami, Ukraińcami czy Litwinami. Dlatego budowanie tożsamości lokalnej może tym negatywnym tendencjom przeciwdziałać.

A czym jest genius loci?
Duchem miejsca, czymś trudnym do sprecyzowania. To wywodzące się ze starożytności pojęcie ma oddawać niepowtarzalną ale łatwo uchwytną dla zewnętrznego obserwatora istotę miejsca. Miejsca, które mają swój genius loci mają swoją tożsamość, a zatem są źródłem silnych emocjonalnych więzi. Oczywiście jest wiele miejsc pozbawionych genius loci, wystarczy wyjechać na pobliską autostradę. Metaforycznie można powiedzieć, że miejsca, które mają genius loci są to miejsca, które przypominają żywy organizm, a więc, tak jak rozwijający się organizm, mają swoją historię, mają wyodrębnione granice, dzięki czemu łatwo je sobie wyobrazić i objąć wzrokiem, mają pewną wewnętrzną strukturę, którą można opisać według określonych kategorii (na przykład w kategoriach fraktali) itd. Humanizujący architekci głoszą na przykład, że rozwój miasta powinien przebiegać ewolucyjnie tak, jak każdego organizmu, a więc nie skokowo , nie poprzez wyburzanie i wznoszenie w tym miejscu czegoś zupełnie nowego, ale z poszanowaniem tkanki historii dającej poczucie, że za tym miejscem opowiadają się długie dzieje. Wielu badaczy estetyki miejsc czy humanistycznie zorientowanych architektów próbuje cechy decydujące o genius loci jakoś zdefiniować. Temu też ma służyć między innymi realizowany przez mój zespół projekt badawczy.

Profesor Maria Lewicka
Jest kierownikiem Katedry Psychologii UMK. Bada m.in.: racjonalność myślenia i działania; procesy wartościowania; przekonania społeczno-polityczne Polaków, kapitał społeczny i kulturowy, tożsamość lokalna oraz pamięć zbiorową i pamięć miejsca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto